W efekcie indeks zbliżył się do górnej granicy trendu bocznego, w jakim tkwi już od ponad trzech lat. Czy zdoła wreszcie wydostać się z tej stagnacji? W analizie na początku roku zwracaliśmy uwagę, że w sferze fundamentalnej największym problemem EM są kurczące się zyski tamtejszych spółek. Ten trend nie uległ dotąd odwróceniu. Danych za kwiecień jeszcze nie mamy, ale w marcu prognozowany zysk na akcję dla MSCI EM był na poziomie najniższym od prawie pięciu lat.

Dopóki nie zakończy się ta „recesja zysków", każda zwyżka indeksu okupiona będzie także wzrostem wskaźnika P/E (cena/prognozowane zyski), który już teraz jest na poziomach najwyższych od ok. pięciu lat (ponad 12,0).

Z naszej analizy wynika, że historycznie zmiany zysków na EM były ściśle skorelowane ze zmianami cen ropy naftowej, jako głównego reprezentanta rynków surowcowych (rynki wschodzące są często albo znaczącymi eksporterami surowców – jak Rosja, albo w dużym stopniu decydują o popycie na nie – jak Chiny). Jeśli bessa na rynku ropy dobiegła końca (kwiecień cena surowca kończy na poziomach najwyższych od pięciu miesięcy), to należałoby automatycznie oczekiwać także wyhamowania spadku zysków na EM, a może nawet długo wyczekiwanego odbicia. W każdym razie konkluzja jest jasna – bez wzrostu zysków spółek nie będzie trwałej hossy na rynkach rozwijających się.