Środową sesję na warszawskiej giełdzie ciężko zaliczyć do udanych. Co prawda WIG20 zakończył dzień nad kreską, jednak wzrost był symboliczny. Spadki dotknęły średnie i małe spółki. To wszystko działo się przy bardzo mizernych obrotach.
Już początek dnia był dość niemrawy. Indeksy notowały symboliczne zmiany. W pierwszych fragmentach handlu można było jeszcze mieć nadzieję, że byki przejmą kontrolę, tym bardziej, że na innych rynkach dominował kolor zielony. Niestety, jak się okazało były to płonne nadzieje. W kolejnych godzinach handlu podaż niemal w całej Europie doszła do głosu. Znalazło to także odzwierciedlenie na giełdzie w Warszawie. Niedźwiedzie również jednak nie były w stanie zdominować notowań na GPW i zaczęło się męczące przeciąganie liny. Można to nawet uznać za sukces jeśli wziąć pod uwagę fakt, że niemiecki DAX w ciągu dnia tracił ponad 1 proc.
Końcówka dnia nie przyniosła przełomu. Dobrą informacją jest jednak to, że WIG20 zyskał w ostatecznym rozrachunku 0,3 proc. Strat nie dały rady odrobić średnie i małe firm. mWIG40 stracił 0,5 proc., a sWIG80 0,4 proc. Ruchy te ciężko jednak uznać za wyznacznik aktualnej koniunktury, kiedy obroty na cały rynku osiągają poziom 600 mln zł.
Kolor czerwony dominował do końca na innych rynkach. DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie tracił 0,6 proc. Największa przecena ponownie dotknęła Grecję. Tamtejszy indeks Athex stracił 1,8 proc. Grecja wciąż pozostaje w centrum uwagi inwestorów. Na razie jednak wciąż żywią się oni przede wszystkim plotkami. Na razie mówią one o tym, że nie ma podstaw do porozumienia z wierzycielami.
Na drugi plan zostały zepchnięte dane makroekonomiczne. Stopa bezrobocia w Polsce jednak nie zaskoczyła. Zgodnie z oczekiwaniami w maju wyniosła ona 10,8 proc. Rozczarował natomiast odczyt niemieckiego indeksu IFO. Wyniósł w czerwcu 107,4 pkt podczas gdy spodziewano się odczytu na poziomie 108,5 pkt. Bez echa przeszedł także finalny odczyt PKB w Stanach Zjednoczonych. W I kwartale 2015 r. spadł o 0,2 proc. w ujęciu zanualizowanym kw./kw.