Jeszcze w pierwszej części notowań wydawało się, że wzrosty na GPW są możliwe. WIG20 w południe zyskiwał około 0,5 proc. Dobre nastroje od początku dnia panowały także na innych europejskich rynkach. Tam wzrosty głównych indeksów przekraczały 1 proc. Wydawało się więc, że przepis na udaną sesję w Warszawie jest gotowy. Nic bardziej mylnego.
Im dłużej trwała sesja tym coraz śmielej poczynała sobie podaż. Co ciekawe dotyczyło to przede wszystkim rynku polskiego. WIG20 po godz. 15 znajdował się już pod kreską, podczas gdy przykładowo w Niemczech DAX rósł o ponad 3 proc. Dysproporcje te ciężko wytłumaczyć konkretnym wydarzeniem. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno w poniedziałek, jak i we wtorek to GPW świeciła przykładem dla innych rynków.
Końcówka dnia nie wniosła niczego nowego. Przecena w Warszawie tylko przybrała na sile. WIG20 w ostatecznym rozrachunku stracił prawie 1,1 proc. Tym razem nieco lepiej zaprezentowały się średnie i małe spółki. mWIG40 spadł tylko o 0,1 proc. sWIG80 zakończył zaś sesję nad kreską. Zyskał 0,6 proc.
Marne to jednak pocieszenie jeśli spojrzeć na styl w jakim kończyły notowania inne rynki. Tam co prawda w ostatnich fragmentach sesji też doszło do pogorszenia nastrojów jednak prawie 2 - proc. wzrost w Niemczech czy też Francji musi robić wrażenie.
Oczywiście inwestorzy żyją teraz głównie tym co dzieje się w Grecji. Na razie jednak na rynek trafiają jedynie zdawkowe informacje i ciężko jest mówić o jakimkolwiek przełomie. Premier Grecji Aleksis Cipras podobno jest gotów na ustępstwa wobec wierzycieli, jednak Niemcy podkreślają, że przed niedzielnym referendum w Grecji nie ma mowy o kolejnych rozmowach o pomocy dla zadłużonego kraju.