W finale WIG20 stracił 2,84 procent przy imponującym obrocie 938 milionów złotych. Sesja została rozegrana wedle prostego scenariusza, w którym skromny spadek na otwarciu zmienił się stabilny i konsekwentny ruch na południe, który tylko na chwilę przerwała próba korekty w rejonie 2200 pkt. Z punktu widzenia analizy technicznie sesję można podzielić na przed i po pokonaniu psychologicznej bariery. Do spadku WIG20 pod 2200 pkt. rozdanie mieściło się w ramach konsolidacji, jaka dominowała na wykresie od trzech tygodni, ale to pokonanie dołka z 9 lipca przesądziło o tym, iż kupujący przestali mieć argumenty, a podaż odzyskała przewagę na wykresie indeksu. Po stronie negatywów trzeba zapisać duży obrót, który wskazuje, iż mimo mocnego zwarcia pomiędzy paniką sprzedających na rynku spadającym od połowy maja, a nadziejami łapiących dołek, to pierwsi mają dziś przewagę. Niemniej, ożywienie kupujących, którzy na dużym kapitale odbierali dziś akcje od przestraszonych, wskazuje na możliwość wykreowania dołka i chociażby korekcyjnego odbicia po dwumiesięcznym spadku indeksu WIG20 z rejonu 2550 pkt. pod 2200 pkt. Niestety, patrząc na konstrukcję WIG20, trudno znaleźć tam spółki lub sektor, który swoją wagą mógłby stać się lokomotywą naprawdę poważnej korekty. Niepewność wobec sektora bankowego jest trwała. Rynek surowcowy i spółki na nim operujące borykają się z obawami o zadyszkę w Chinach i konsekwencjami mocnego dolara. Do tego korekty domaga się cena PKN, a niedawna gwiazda rynku – PGNiG – już jest w korekcie. W tak zarysowanym układzie sił rynek sam narzuca strategię czekania na sygnał przesilenia, który pojawi się po uwzględnieniu w cenach większości negatywnych informacji.

Adam Stańczak

e-mail: [email protected]