Coraz niższy wolumen, coraz mniejsza zmienność aż w końcu zauważalne spadki o średnio -0,7%. Technicy nazwaliby to klasycznym wyczerpaniem popytu i dotarciem do strefy wykupienia, ale ciekawsze wydaje się spojrzenie na kwestię od strony fundamentalnej.
Przede wszystkim trzeba wspomnieć o tym, że akcje są drogie, a rok 2015 jest pierwszym (w przypadku USA), gdy spółki zanotują spadek przychodów i zysku netto w ujęciu rocznym. Te dwa przeciwstawne kierunki pchają takie wskaźniki jak P/E do góry, co można umniejsza atrakcyjności długiej pozycji w akcjach. Tym co jednak w takich warunkach mogłoby pchać ceny akcji do góry jest między innymi zwiększająca się wartość wewnętrzna akcji. Ona niestety najpewniej w większości przypadków maleje ze względu na fakt, że Fed najpewniej podniesie stopy procentowe oraz niepewny jest obraz wzrostu gospodarczego. Negatywny scenariusz dla tego drugiego zniwelowałby pierwsze, ale jednocześnie przyczyniłby się do dalszego spadku przychodów spółek, co by się odzwierciedliło w dosyć pokaźnej realizacji zysków na długich pozycjach.
Czy zatem kupować dołki? To już zależy od każdego indywidualnego inwestora, ale obecnie już większa część rynku mówi „dmuchaj na zimne" niż wcześniej.
Paweł Ropiak
Dział Analiz XTB