Popyt jednak nie dał się zastraszyć i budował konsekwentną przewagę przy wykorzystaniu chęci odrabiania zanotowanych wcześniej strat. Ostatnia sesja tygodnia dobrze wpisywała się w ten trend, choć była bardzo spokojna i odznaczała się spektakularnie niskim obrotem.
Niski poziom obrotu staje się zresztą jednym z głównych problemów rynku przy Książęcej i dzisiaj było to aż nadto widoczne. Zaledwie 320 mln zł obrotu w segmencie blue chipów to wynik, który padać powinien w dwie dobre godziny handlu, a nie cały jego dzień. Rynek był więc dzisiaj bardzo płytki i łatwo go było przesunąć pojedynczymi zleceniami. Stało się tak dwa razy w ciągu dnia. Pierwszy ruch miał miejsce o poranku, a drugi po godz. 15:00 i ostecznie ustawił zakończenie sesji wzrostem o 0,6%. Tym samym przez cały tydzień indeks WIG20 wzrósł o 2,2% i odrobił straty z minionego tygodnia, który kończyliśmy spektakularnym spadkiem poniżej psychologicznego poziomu 2000 pkt. Teraz udało się wrócić powyżej tej bariery, co jest znakiem pozytywnym i jedynie niska aktywność każe wciąż zachowywać ostrożność wobec obserwowanych zmian.
Popyt jednak nie stoi na przegranej pozycji. Ma po swojej stronie jeszcze dwa elementy. Jeden z nich to wyprzedanie, jakie wykreowane zostało przez ostatnie pół roku spadków. Nakłada się na to fatalny sentyment, gdzie liczba byków w ostatnim badaniu SII drugi tydzień z rzędu okazała się mniejsza od niedźwiedzi. Ponadto różnica pomiędzy pesymistami a optymistami przekroczyła 10 pkt. proc. Ostatni raz z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w połowie sierpnia minionego roku i poprzedziła ona sporą jednomiesięczną falę wzrostową. Oznacza to, że grunt pod zwyżki jest przygotowany, ale brakuje dwóch ważnych elementów do inicjacji zmian: odważnego kapitału i impulsu.
Imię i nazwisko autora: Łukasz Bugaj, CFA