Standardowo więc zaczynamy zapoznawanie się z prognozami od szacunków dotyczących otoczenia makroekonomicznego. W przypadku Polski możemy obserwować stosunkowo szeroki tzw. konsensus analityków w kwestii kluczowych wskaźników makroekonomicznych. Realny wzrost gospodarczy w 2016 r. szacowany jest na około 3,5 proc., inflacja konsumencka na 1 proc. Optymistyczniej na polską gospodarkę zapatruje się Ministerstwo Finansów, które w założeniach budżetu na ten rok wskazuje na 3,8-proc. wzrost PKB oraz 1,7-proc. inflacji. Podobnie jak w poprzednim roku, założenie dotyczące inflacji wydaje się bardziej kontrowersyjne – szczególnie w kontekście poniedziałkowego odczytu na poziomie -0,5 proc. czy utrzymujących się niskich cen surowców energetycznych. Można przypuszczać, że ambitne założenia budżetowe są konsekwencją m.in. optymistycznych przekonań dotyczących wpływu pośredniego impulsu fiskalnego związanego z programem „Rodzina 500 plus". Nie bezpośrednio, ale wskazują na to sami inicjatorzy projektu.
O ile jednak sama wartość deficytu ma utrzymać się poniżej 3 proc. PKB, o tyle warto zauważyć, że w 2016 r. obniżeniu miał ulec realny wzrost spożycia publicznego. Zgodnie z pierwotnymi założeniami do budżetu na ten rok, szacowane realne tempo wzrostu tej wartości w ubiegłym roku to 2,7 proc., podczas gdy prognoza na 2016 to tylko 1,1 proc. W kontekście tych danych należy pamiętać, że wydatkowy impuls fiskalny będzie tylko częściowo kompensował spadek zakładanego tempa spożycia. Także literatura wskazuje, że w okresie dobrej koniunktury (tj. gdy realny wzrost gospodarczy jest zbliżony do wzrostu potencjalnego, a bezrobocie pozostaje niskie) wpływ stymulacji fiskalnej jest ograniczony.
Mimo tych zastrzeżeń można oczekiwać dobrej koniunktury gospodarczej w Polsce, dalszego spadku bezrobocia i nasilania się tempa narastania presji płacowej, co w połączeniu ze zwiększoną skalą redystrybucji będzie stymulowało popyt konsumpcyjny. Z punktu widzenia inwestorów kluczowe jest jednak pytanie, jak dobre otocznie gospodarcze przełoży się na wyceny na rynkach finansowych. Nie trzeba przecież przypominać, że 2015 r. był jednym z najlepszych od lat w polskiej gospodarce i jednym z najgorszych na polskiej giełdzie.