Piątkowa mobilizacja sprzedających zepchnęła WIG20 aż o 2,37 proc. w dół. Nasza giełda traciła w ślad za zagranicznymi parkietami, gdzie tylko początek notowań wypadł na plusach, jednak potem z każdą kolejna godziną główne indeksy tylko pogłębiały straty. Niepokój na rynkach podsycił powrót mocnych spadków na giełdach w Chinach i związanych z tym obaw o stan chińskiej gospodarki. Sytuację dodatkowo pogarszała kontynuacja przeceny na rynku surowców. W jej wyniku ceny ropy naftowej ustanowiły nowy kilkunastoletni dołek, schodzą poniżej 30 USD za baryłkę.
Z kolei emocje na krajowym rynku podgrzał prezydencki projekt ustawy o przewalutowaniu kredytów frankowych. W rezultacie banki należały w piątek do najsłabszych sektorów z całej giełdowej stawki i mocno ciążyły całemu rynkowi. Najbardziej ucierpiały akcje banków, które są najmocniej zaangażowane w kredyty w szwajcarskiej walucie – mBanku, Millennium czy Getin Noble. Z kolei przecena na rynku miedzi pogrążyła walory KGHM. Sprzedający uaktywnili się również na akcjach spółek energetycznych. Z największych firm przecenie skutecznie oparły się jedynie PKN Orlen, PGNiG i Orange.
Nerwowość udzieliła się posiadaczom małych i średnich spółek. Zdecydowana większość walorów notowanych na szerokim rynku zakończyła sesję pod kreską.
Pogorszenie nastrojów na rynkach nie pozostało bez wpływu na notowania złotego, który wyraźnie osłabił się do euro, zyskując nieznacznie do dolara. Powodów do wyprzedaży polskiej waluty dodatkowo dostarczyły plotki, że jedna z agencji ratingowych może zmienić perspektywę polskiego ratingu z pozytywnej na stabilną. W efekcie za euro chwilowo płacono nawet 4,42 zł, najwięcej od początku 2012 r. Na koniec piątkowych notowań euro kosztowało 4,41 zł, a dolar wyceniany był po 4,02 zł.