Inwestorzy do piątkowej sesji przystępowali w mieszanych nastrojach. Z jednej strony liczyli, że po czterech spadkowych sesjach WIG20 w końcu wyjdzie na plus, z drugiej jednak było pewne, że o dużą aktywność będzie niezwykle trudno. Rynek wstrzymał bowiem oddech przed decyzją agencji Moody's w sprawie oceny ratingowej Polski, która miała się ukazać już po zakończeniu notowań.

I rzeczywiście przez większość sesji czuć było atmosferę wyczekiwania. WIG20 notowania rozpoczął od spadku, jednak był on na tyle nieduży, że nie przesądzał o dalszym przebiegu sesji. Zrobić to mogły dane makroekonomiczne, które ukazały się w ciągu dnia, tym bardziej, że rozczarowały. GUS podał, że wzrost gospodarczy w Polsce wyniósł w I kwartale 3 proc. podczas, gdy analitycy spodziewali się odczytu na poziomie 3,4 proc. Inwestorzy zignorowali jednak te doniesienia. WIG20 nie dość, że nie pogłębił przeceny to jeszcze wyszedł na plus i pojawiła się szansa, że zakończy notowania nad kreską. Nadzieja na to była tym większa, gdyż na plus w ciągu dnia wyszły także inne europejskie rynki, które na początku dnia borykały się z atakiem podaży. Jak się jednak okazało bykom na naszym rynku zabrakło determinacji. Im bliżej końca sesji tym ich przewaga stawała się coraz mniejsza. Niestety ostatnie słowo należało do niedźwiedzi. WIG20 znów zakończył dzień pod kreską. Tym razem stracił symboliczne 0,04 proc. Obroty na całym rynku wyniosły około 600 mln zł, co doskonale obrazuje bierną postawę graczy.

Warto zauważyć, że w zakończonym tygodniu WIG20 każdy dzień kończył spadkami. W sumie stracił ponad 2 proc. Inwestorzy jeszcze do niedawna marzyli o ataku na psychologiczny poziom 1900 pkt, a tymczasem trzeba się skoncentrować na obronie 1800 pkt. Jednego można być pewnym. Przyszły tydzień na rynku zapowiada się arcyciekawe, a świadkami większej zmienności oraz emocji powinniśmy być już w poniedziałek, kiedy to będzie "konsumowana" decyzja agencji Moody's. Poza tym czekają nas m.in. dane o produkcji przemysłowej czy też sprzedaży detalicznej w Polsce.