O ile jeszcze pierwsze minuty handlu dawały nadzieję, że wzrostowa seria zostanie przedłużona, o tyle miarę upływu czasu stawało się coraz bardziej jasne, że byki nie mają siły do kontynuacji marszu. Świetnie wykorzystały to niedźwiedzie. WIG20 tracił w ciągu dnia ponad 1,5 proc. Nie pomagało nam otoczenie. Na innych europejskich rynkach również dominowała podaż. Nadziei na odwrócenie losów sesji trudno było szukać w danych makroekonomicznych. W kalendarzu brakowało publikacji, które mogłyby rozgrzać emocje inwestorów do czerwoności.
W czwartek czołówkę spadkowiczów tworzyły rynki wschodzące, w tym m.in. Rosja, gdzie główny indeks RTS tracił ponad 2 proc. Trzeba jednak pamiętać, że to właśnie emerging markets w ostatnich dniach były najmocniejszymi rynkami i dzień oddechu w zwyżkach wydaje się zrozumiały. Podobnie ma się zresztą sytuacja z GPW.
WIG20 co prawda stracił w czwartek 1,6 proc., jednak udało mu się obronić psychologiczną barierę 1800 pkt. Do piątkowej sesji przystąpi z poziomu 1814 pkt. Nadal rozczarowują statystyki dotyczące aktywności inwestorów. Obroty na warszawskiej giełdzie w czwartek nie przekroczyły nawet 600 mln zł.
Na szerokim rynku uwagę inwestorów przyciągnęła m.in. spółka Rank Progress. Jej akcje drożały w czwartek nawet o 25 proc. Tak rynek zareagował na informację o tym, że deweloperska firma zaciągnęła 106,4 mln zł kredytu w BOŚ Banku, dzięki któremu wykupi obligacje serii D. Papiery zapadają 14 czerwca.
Tak jak na GPW, tak również na rynku walutowym widać było odwrót od ryzykownych aktywów. W efekcie została także przerwana dobra passa złotego. Dolar podrożał o ponad 1 proc., do 3,83 zł. Euro w czwartkowe popołudnie było wyceniane na 4,34 zł, czyli o 0,4 proc. więcej niż w środę.