Strach, szok, panika – tak w trzech słowach można podsumować to, co działo się w piątek na globalnych rynkach akcji. Wszystko za sprawą decyzji Brytyjczyków, którzy opowiedzieli się za wyjściem swojego kraju z Unii Europejskiej. Za Brexitem opowiedziało się 51,9 proc. osób, które oddały głos. Frekwencja wyniosła 72,2 proc. Szkocja i Irlandia Północna opowiedziały się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Walia natomiast zdecydowała o wyjściu ze Wspólnoty. Rodzi to kolejne ryzyko, że Szkocja i Irlandia będą chciały pozostać w UE i odłączą się od Zjednoczonego Królestwa. Rodzi to również pytanie czy z tego względu Wielka Brytania będzie ryzykowała rozpad Królestwa. Nie brakuje również głosów, że ze Wspólnota chcą pożegnać się kolejne kraje.
Reakcja inwestorów była bardzo gwałtowna. Giełdy we Frankfurcie, Londynie i Paryżu otworzyły się z około 10 proc. lukami cenowymi. Nie inaczej było w Warszawie. WIG20 na starcie tracił 9,6 proc. Kolejne godziny handlu przyniosły nieco więcej spokoju. Ostatecznie indeks blue chips stracił 4,5 proc. W momencie zakończenia handlu w Warszawie niemiecki DAX tracił o ponad 6 proc., a francuski CAC40 o 7,5 proc. FTSE 250 zniżkował natomiast o 7 proc. Na około 2-3 proc. minusach otworzyła się również giełda nowojorska.
Równie gwałtowne ruchy cały dzień obserwowaliśmy też na rynku walutowym. Od rana brytyjski funt tracił kilka procent względem euro, dolara i jena japońskiego. Wyraźnie osłabiał się również złoty. W momencie zakończenia handlu na GPW euro wyceniany było na 4,43 zł, a dolar na 3,99 zł.
Warto zwrócić uwagę, że kursy 52 spółek z warszawskiej giełdy wyznaczyło co najmniej roczny dołek notowań. Mowa o m.in. o Ciechu, Cyfrowym Polsacie, Energi, Elektrobudowie, Enel-Medzie czy Compie. Żadna spółka z kolei nie wyznaczyło rocznego szczytu.