Co prawda pierwsze minuty handlu w wykonaniu indeksu 20 największych firm naszego parkietu wyglądały dość niemrawie, jednak jak się później okazało, niepokój o siłę byków, jeśli się taki pojawił, by nieuzasadniony. WIG20 już po godzinie od rozpoczęcia notowań był bowiem 1 proc. na plusie. W zwyżkach pomagało nam otoczenie. Również inne europejskie rynki notowały we wtorek wzrost.

Tak jak w poniedziałek, także we wtorek prawdziwy popis siły popytu obserwowaliśmy w ostatnich fragmentach sesji. WIG20 w pewnym momencie rósł prawie 2 proc. i stało się jasne, że ważniejszym pytaniem jest nie, czy, ale ile zyska główny indeks giełdowy. Tym bardziej że w ciągu dnia brakowało publikacji makroekonomicznych, które mogłyby ewentualnie popsuć nastroje na naszym rynku. Tak jak można było się spodziewać, zamknięcie wtorkowych notowań wypadło okazale.

WIG20 zyskał 1,7 proc. Jeszcze kilka dni temu inwestorzy mogli się zastanawiać, czy wskaźnikowi największych spółek uda się przebić 1800 pkt. Teraz bardziej odpowiednie wydaje się pytanie o 1900 pkt, gdyż do tego poziomu brakuje już tylko 24 pkt. Warto przy okazji zaznaczyć, że we wtorek Warszawa znów należała do grona najmocniej rosnących rynków. Liderem zwyżek tym razem okazał się jednak włoski FTSE MIB, który kończył dzień ponad 3 proc. na plusie.

W kolejnych dniach uwaga inwestorów powinna się skupić przede wszystkim na bankach centralnych. W środę poznamy decyzję Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Tak naprawdę jednak najwięcej zamieszania na rynku może wprowadzić Europejski Bank Centralny i jego szef Mario Draghi. Czy tak faktycznie będzie, dowiemy się w czwartek.