Na warszawskiej giełdzie nie ma dziś wielkich obrotów, bo tuż po godzinie 15-stej wynosiły zaledwie 300 mln zł. Nie przeszkadza to jednak niedźwiedziom w utrzymaniu przewagi rynkowej. WIG20 spadał po południu o ponad 1 proc. do 2104 pkt, co oznacza, że wyznaczył nowy, tegoroczny dołek. Segment dużych spółek jest bardzo mocno wyprzedany, o czym świadczy nie tylko niski poziom kursu, ale także MACD przyjmujący już wartość -48 pkt oraz RSI(14) sięgający poziomu 22 pkt. Warto zauważyć, że notowania zbliżają się do ubiegłorocznego dołka – 2082 pkt. Okolice tego poziomu można traktować jako potencjalne wsparcie i byki będą miału tutaj okazję do wyprowadzenia wzrostowej kontry. Dziś ratunkiem może być okrągłe 2100 pkt, choć wiele zależeć będzie od nastrojów zagranicznych. Jeśli WIG20 zakończy sesję pod kreską, będzie to oznaczać, że na osiem ostatnich, dziennych świec, tylko jedna była wzrostowa. Niestety, ale kiepski finisz poniedziałku jest możliwy, bowiem kontrakty na WIG20 traciły 1,3 proc. i notowane były po 2090 pkt. Ponadto sesja na Wall Street zaczęła się od spadków S&P500 i Nasdaq odpowiednio o 0,7 proc. i 0,8 proc.
W segmencie średnich spółek dziś też dominują sprzedający. Indeks mWIG40 spadał po południu o 0,5 proc. do 3785 pkt. To najniższy poziom od listopada ubiegłego roku. Honoru byków bronią tylko małe spółki. Reprezentujący je indeks rósł bowiem po 15-stej o 0,1 proc. do 11 714 pkt. Co ciekawe – słabo wyglądamy dziś na tle regionu. Gdy WIG20 nurkował o ponad 1 proc., czeski PX rósł o 0,8 proc., a węgierski BUX o 0,6 proc. Z kolei na rynkach we Frankfurcie i Paryżu, spadki miały znacznie mniejszą skalę. Ta relatywna słabość GPW nie wygląda obiecująco, choć niewątpliwe skala wyprzedania zaczyna sugerować, że odbicie przyjść niebawem powinno.