Sam początek wtorkowej sesji był jeszcze w miarę pozytywny. WIG20 na otwarciu zyskał 0,2 proc., co mogło dawać nadzieję na udaną sesję. Godzina handlu wystarczyła jednak, aby ostudzić zapał inwestorów. Indeks największych spółek naszego rynku w tym czasie nie wykonał żadnego znaczącego ruchu, a co gorsza później do głosu zaczęły dochodzić niedźwiedzie. Najpierw były to nieśmiałe próby zepchnięcia indeksu pod kreską, ale kiedy do gry wszedł kapitał amerykański, niedźwiedzie nabrały więcej wigoru. WIG20 w pewnym momencie zaczął tracić około 0,8 proc. i wydawało się, że sesja jest już rozstrzygnięta. W końcówce popyt nadludzkim wysiłkiem zaatakował, wyciągając WIG20 do punktu wyjścia. Ostatecznie sesja padła jednak łupem niedźwiedzi. Indeks największych spółek stracił 0,14 proc., co, patrząc na przebieg sesji, i tak nie jest złym wynikiem. Zachowanie naszego rynku we wtorek lepiej komponowało się z tym, co działo się na innych rynkach rozwijających się. Tam też przeważały spadki. Z kolei największe parkiety praktycznie przez cały dzień były na plusach. Warto przy tej okazji przypomnieć, że po wtorkowej sesji doszło do zmian w indeksie MSCI Emerging Markets. Przez to obroty na całym rynku wyniosły aż 1,6 mld zł.