Początek sesji na GPW był obiecujący. WIG20 już na starcie zameldował się 0,4 proc. nad kreską, a po chwili wzrost dodatkowo przybrał na sile. Tak szybko jak ten optymizm się pojawił, tak równie szybko zgasł. Wystarczyła godzina handlu, aby indeks największych spółek zjechał w okolice zamknięcia ze środy. Od razu trzeba jednak podkreślić, że dobrze wpisywało się to w ogólne nastroje na europejskich parkietach, gdzie dominowała atmosfera wyczekiwania.
Na co tak czekali inwestorzy? Oczywiście na Europejski Bank Centralny i odchodzącego szefa tej instytucji Mario Draghiego. Powszechnie liczono, że czwartkowe posiedzenie przyniesie luzowanie polityki pieniężnej i zapowiedź wznowienia programu QE. Zgodnie z oczekiwaniami EBC obniżył stopę depozytową o 10 pkt bazowych oraz zapowiedział skup na rynku wtórnym obligacji skarbowych i korporacyjnych. Pierwszą reakcją na te informacje był wzrost na europejskich giełdach. Karta szybko się jednak odwróciła i wydawało się, że wygra zasada „kupuj plotki, sprzedawaj fakty". Indeksy europejskie, w tym także WIG20, zjechały pod kreskę. To jednak nie był jeszcze koniec emocji. Z odsieczą na ostatniej prostej przyszli Amerykanie, którzy rozpoczęli dzień od wzrostu. To na szczęście pozwoliło uspokoić nastroje. WIG20 ostatecznie stracił niewiele. ¶