Nie zmienia to jednak faktu, że o jakimkolwiek przełomie na razie nie może być mowy, a i niedosyt po wtorkowej sesji też jest spory. Początek notowań był bardzo optymistyczny. W pierwszych minutach handlu WIG20 zyskiwał nawet około 0,6 proc. Jak się jednak później okazało, był to szczyt możliwości byków. Kolejne godziny handlu nie były bowiem już aż tak udane.

Po godzinie od rozpoczęcia notowań pojawiła się nawet groźba, że to znowu niedźwiedzie będą rozdawać karty na GPW. Zachowanie innych europejskich rynków, które notowały zwyżki, przemawiało jednak za kupującymi. I faktycznie, po krótkiej zadyszce WIG20 znowu wyszedł na plus, chociaż zwyżka rzędu 0,2 proc., która utrzymywała się przez większą część notowań, na pewno nie była tym, na co liczyli inwestorzy.

GG Parkiet

We wtorek w kalendarzu makroekonomicznym mieliśmy odczyt niemieckiego indeksu nastrojów ZEW. Nadal jego wartość nie napawa optymizmem, ale październikowy poziom -22,8 pkt był lepszy od oczekiwań. Inwestorzy obok tego wydarzenia przeszli jednak obojętnie. W drugiej części dnia oczy wszystkich były zwrócone na Stany Zjednoczone i start notowań na Wall Street. Tam od początku inwestorzy przystąpili do zakupów, a po godzinie od startu sesji indeksy zyskiwały ponad 1 proc. To pomogło także wielu europejskim rynkom. Do grona tego nie załapała się jednak Warszawa. U nas tylko przez moment wydawało się, że jest szansa na atak popytu. Została ona jednak zaprzepaszczona. Ostatecznie WIG20 zamknął dzień na poziomie 2154 pkt, co oznacza wzrost o 0,3 proc. ¶