Sam początek wtorkowych notowań był niejednoznaczny. Niby WIG20 zaczął dzień na plusie, ale skala zwyżek była symboliczna i na podstawie tego ruchu ciężko było wyciągać jakieś wnioski. Ciekawiej na rynku zaczęło się robić ok. 11.00, kiedy byki przystąpiły do bardziej zdecydowanego ataku. Efekt tego przerósł chyba nawet oczekiwania. W połowie sesji WIG20 zyskiwał ponad 1 proc. i tym samym był jednym z najmocniejszych indeksów w Europie. Na innych rynkach co prawda też przeważał kolor zielony, ale nie świecił on tak mocno jak u nas. Problemem naszego rynku były natomiast niskie obroty, które w połowie dnia wynosiły zaledwie 300 mln zł.
W drugiej części sesji z racji tego, że kalendarz makroekonomiczny nie rozpieszczał, uwaga inwestorów skupiła się na tym, co zrobią Amerykanie. Ci rozpoczęli dzień od nieśmiałych zakupów, ale to wystarczyło, aby nie popsuć nastrojów na GPW. Byki do końca dnia utrzymały wysoką formę. Ostatecznie WIG20 zyskał 1,3 proc. i – co warte podkreślenia – przebił okrągły poziom 2200 pkt. W końcówce notowań poprawiła się także statystyka dotycząca obrotów. Te ostatecznie zbliżyły się do 800 mln zł.
Dwie pierwsze sesje tygodnia pozwalają z nieco większym optymizmem patrzeć w przyszłość. Jest szansa, że WIG20 w końcu będzie miał swoje pięć minut. Z drugiej strony nie można zapominać także o ryzykach, jakie wiszą nad globalnym rynkiem. Dużo może się dziać jeszcze w kwestii brexitu, jak również w temacie wojny handlowej. Na razie jednak cieszmy się chwilą. ¶