Na nadziejach jednak się kończyło. Aż w końcu przyszła czwartkowa sesja. W czwartek od startu notowań na parkiecie przeważał kolor zielony. Byki rozpędzały się powoli. W pierwszych minutach handlu WIG20 zyskiwał około 0,5 proc. W miarę upływu czasu skala zwyżki robiła jednak coraz większe wrażenie. W połowie sesji indeks największych spółek naszego parkietu był już 1,6 proc. nad kreską, co było jednym z najlepszych wyników na Starym Kontynencie. Dodatkowym paliwem do wzrostów było bardzo optymistyczne otwarcie notowań na Wall Street. Po godzinie od startu sesji amerykańskie indeksy zyskiwały ponad 1 proc., co chociażby dla indeksu S&P 500 oznaczało ustanowienie nowego historycznego rekordu. Szaleństwo zakupów wywołał, po raz kolejny zresztą, Donald Trump, który na Twitterze napisał, że wielka umowa handlowa z Chinami jest coraz bliżej. To było niczym miód na serca inwestorów. Ostatnia prosta w Warszawie to było już tylko pytanie, jak duży będzie wzrost. Ostatecznie WIG20 zyskał prawie 2,7 proc. i dość niespodziewanie znowu znalazł się powyżej poziomu 2100 pkt.