Od początku notowań byki przystąpiły bowiem do ataku. WIG20 już na starcie zyskiwał 0,6 proc. Jak się jednak okazało, była to tylko przygrywka do tego, co się działo na parkiecie w kolejnych godzinach. Popyt szedł za ciosem i już w połowie sesji indeks największych spółek naszego parkietu był 1,5 proc. na plusie. Ruch ten był tym bardziej wiarygodny, gdyż poparty był wysokimi obrotami. Na półmetku przekraczały one 500 mln zł.
Inna sprawa, że i warunki do kupowania akcji sprzyjały. Temat koronawirusa zszedł na dalszy plan i inwestorzy na całym świecie znowu łaskawszym okiem spojrzeli na akcje. Niemiecki DAX w ciągu dnia zyskiwał ponad 1 proc. Od mocnych zwyżek dzień zaczęli także Amerykanie.
Wydawać by się mogło, że w takim otoczeniu WIG20 może realnie myśleć o ponad 2-proc. wzroście. Wszystko układało się po myśli byków do momentu, gdy Reuters podał, że bank Pekao złożył ofertę kupna mBanku. To było jak zimny prysznic. Akcje Pekao zaczęły tracić nawet ponad 4 proc., tym samym gasząc optymizm na całym rynku. WIG20 utrzymywał się co prawda nad kreską, ale zwyżki nie przekraczały 1 proc.
Na szczęście popyt tego dnia był zbyt mocny i na ostatniej prostej zmobilizował się do kolejnego ataku. Ostatecznie WIG20 zyskał 1,6 proc. i zamknął dzień powyżej psychologicznego poziomu 2100 pkt. Byłoby oczywiście jeszcze lepiej, gdyby nie Pekao, którego akcje straciły 3,1 proc. ¶