Do pozbywania się akcji skłoniły inwestorów fatalne nastoje panujące na pozostałych parkietach. Fala wyprzedaży objęła w pierwszej kolejności azjatyckie giełdy, by potem dotrzeć do Europy. Na wielu zachodnioeuropejskich rynkach wyprzedaż osiągnęła rozmiar paniki, co przełożyło się na wysokie, kilkuprocentowe spadki wskaźników. Prawdziwy dramat przeżywali posiadacze akcji notowanych na giełdzie w Mediolanie, gdzie główny indeks runął o ok. 10 proc. Przecena na giełdach nabrała tempa, gdy do gry włączyli się amerykańscy inwestorzy, którzy również poddali się negatywnym nastrojom. W efekcie początek notowań za oceanem przyniósł solidną korektę indeksów na Wall Street, co pociągnęło za sobą w dół pozostałe rynki.
Paniczna wyprzedaż akcji na giełdach to efekt rosnących obaw inwestorów związanych z globalnym rozprzestrzenianiem się epidemii koronawirusa, co oprócz znaczącego wzrostu liczby zachorowań w Europie może mieć także negatywne konsekwencje dla tempa wzrostu wielu gospodarek, oraz krachu na rynku ropy naftowej. W poniedziałek rano jej notowania tąpnęły o prawie 30 proc. w odpowiedzi na brak porozumienia na szczycie państw OPEC oraz zapowiedź wojny cenowej przez Arabię Saudyjską. Panika także ogarnęła inwestorów handlujących w Warszawie. Na celowniku sprzedających znalazły się wszystkie spółki wschodzące w skład indeksu WIG20. Wśród najmocniej przecenionych były akcje banków. Niektóre z nich zakończyły dzień nawet kilkunastoprocentową przeceną. Chętnie pozbywano się też papierów KGHM, JSW i CCC, co przełożyło się na ok. 10–12-proc. zniżki kursów. Pod kreską znalazły się też walory PKN Orlen, choć przez długi czas opierały się przecenie.
Negatywne nastroje zdominowały również handel w segmencie małych i średnich spółek, dlatego na szerokim rynku zdecydowanie przeważa kolor czerwony. Ponad 90 proc. firm, którymi handlowano w poniedziałek, zakończyło tak sesję.