Początek dnia dawał nadzieje, że zwyżki, które obserwowaliśmy w środę, będą kontynuowane. WIG20 zaczął dzień 0,4 proc. na plusie. Na tym jednak pokaz siły byków się skończył i do gry na dobre wkroczyła strona podażowa. O jej sile można było się przekonać już w pierwszej połowie dnia. Najpierw WIG20 oddał całość porannych zwyżek, a po dwóch godzinach handlu tracił już około 1 proc. Demony wróciły. Groźba tego, że korekta, którą obserwowaliśmy na początku tygodnia, znowu da o sobie znać, stawała się coraz bardziej realna. Jakby tego było mało, Warszawa pozostawała głucha na otoczenie, które radziło sobie całkiem nieźle. Niemiecki DAX w ciągu dnia zyskiwał 0,4 proc.

Prawdziwe emocje miały się jednak pojawić w drugiej części notowań. Przesłanek ku temu było kilka. Z jednej strony to oczywiście start notowań na Wall Street, a z drugiej decyzje po posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego. Ten, zgodnie z oczekiwaniami, pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie i nie wprowadził zmian w pakiecie stymulacyjnym. EBC zmienił natomiast prognozy dotyczące sytuacji gospodarczej w strefie euro. Zakładają one w tym roku mniejszy spadek PKB, niż wcześniej oczekiwano. Zestaw ten w połączeniu z plusami, jakie można było zaobserwować na początku amerykańskiej sesji, wystarczyły, aby WIG20 zaczął odrabiać straty. Szło mu naprawdę nieźle. Ostatecznie jednak niedźwiedzie nie dały już sobie wydrzeć zwycięstwa i WIG20 stracił 0,5 proc.