W zakończonym tygodniu uwaga globalnych rynków akcji została zogniskowana wokół piątkowego wystąpienia prezesa Rezerwy Federalnej na sympozjum w Jackson Hole. W efekcie rynki podzieliły tydzień na przed i po wystąpieniu szefa Fed i jedne – jak Wall Street - miały więcej czasu na reakcję, a inne ledwie godzinę. Jednak w niemal każdym wypadku wynik tygodnia sprowadził się do odpowiedzi na impuls od J. Powella. W przypadku szerokiego indeksu S&P500 właściwie połowa tygodniowego wzrostu przypadła na sesję piątkową, a układ sił w amerykańskim indeksie został powielony przez większość średnich. Całość sumuje się w obraz rynków, które czekały z niepokojem na to, co powie prezes amerykańskiego banku centralnego, a dostały gołębi w sumie sygnał potwierdzający oczekiwania o zbliżającej się redukcji programu płynnościowego i niemal obietnicę odłożenia w czasie pierwszej podwyżki ceny kredytu. Zapowiedź kolejnych kwartałów taniego kredytu spotkała się z dobrym przyjęciem przez inwestorów i pozwoliła rynkom wyjść z cienia sympozjum bankierów centralnych, które historycznie bywało raczej nudne, ale za sprawą Bena Bernanke zostało zapamiętane jako miejsce ogłaszania zwrotów w polityce monetarnej.

Z perspektywy tego, co w Jackson Hole ogłaszał Bernanke – najpierw rewolucyjny program luzowania ilościowego, a później koniec programu płynnościowego – wystąpienie obecnego szefa Fed jawi się jako niewinne. Nie zmienia to jednak faktu, iż skierowanie uwagi rynku na stopy procentowe oznacza też przesunięcie uwagi na rynek pracy, od którego w największym stopniu zależy możliwość podniesienia ceny kredytu przez Fed. W efekcie w nowy miesiąc rynki wejdą z uwagą skupioną na comiesięcznym raporcie z rynku pracy w USA i w danych Departamentu Pracy gracze będą doszukiwali się sygnałów pozwalających szacować kolejną zmianę w polityce monetarnej. W naszej opinii stale za wcześnie, by mówić jeszcze o przesądzonym scenariuszu początku końca programu luzowania ilościowego w tym roku. Do grudnia może wydarzyć się wiele, ale w zaczynającym się właśnie tygodniu to rynek pracy i jego kondycja – z racji podwójnego mandatu Rezerwy Federalnej – będą ogniskowały uwagę inwestorów. Z danych o liczbie etatów i stopie bezrobocia inwestorzy będą próbowali odczytać, kiedy pojawi się przestrzeń do kolejnego przesunięcia akcentu w polityce monetarnej i pierwszego kroku w nowym cyklu polityki Rezerwy Federalnej.

Bilansem tygodnia jest też wymarsz indeksów na historyczne maksima i kontynuacja flirtów głównych średnich z psychologicznymi barierami, jak 4500 pkt. w przypadku S&P500, 15000 pkt. w przypadku Nasdaqa Composite czy 16000 pkt. w przypadku niemieckiego DAX-a. Waga danych z amerykańskiego rynku pracy nie pozwala kreślić jednoznacznych scenariuszy na nowy tydzień, ale też rynki wchodzą w miesiąc, który jest raczej okresem wzrostu powakacyjnej zmienności niż prostego ustawiania się pod końcówkę roku. Zakłady o dobry koniec roku są raczej domeną przejścia z III kwartału w IV. Inaczej mówiąc pierwsza połowa września sprzyja korekcie ostatnich zwyżek niż prostej kontynuacji. Psychologiczne poziomy sprzyjają skonsolidowaniu na rekordach i czekaniu wyniki spółek za III kwartał. Niemniej, scenariuszem bazowym pozostaje jednak założenie, iż na przełomie grudnia i stycznia ceny będą wyższe od dziś obserwowanych. W konsekwencji należy zakładać, iż hossa oglądania przez pryzmat rekordowych poziomów nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a patrząc na ostatnie zachowania rynku stale należy zakładać, iż obowiązuje model kupowania korekt, a nie sprzedawania wzrostów.

Adam Stańczak Analityk DM BOŚ

Wydział Analiz Rynkowych Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.