Czwartkowe Święto Dziękczynienia w USA wyłączyło z gry rynki amerykańskie, które otworzyły się w piątek na ułamkowe części sesji. W praktyce normalny handel w USA został zakończony w środę, a w piątek wymieniano się akcjami na płytkim rynku. Problem w tym, iż właśnie w piątek rynki zaczęły skokowo wyceniać zamieszanie wywołane odkryciem nowej wersji wirusa. Pęd rządów do zacieśniania reżimów sanitarnych wywołał paniczną wyprzedaż, która przesądziła o obrazie tygodnia. Naprawdę większość indeksów – nawet Wall Street – ustaliło wyniki tygodnia rozdaniami piątkowymi, które były pod wieloma względami nietypowe z racji świątecznego operowania przez rynku amerykańskie. Niemniej, większość indeksów zanotowała mniejsze lub większe spadki, a przeceny wpisały się w już wcześniej obecne układu korekcyjne. W istocie na spadki piątkowe można patrzeć przez pryzmat wcześniej oczekiwanych i potrzebnych korekt, które znalazły swoje realizacje na bazie impulsu wywołanego pojawieniem się nowej mutacji wirusa, którego charakterystyka jest ciągle nieznana.
Największe ciosy musiały przyjąć spółki powiązane z przemieszczeniem się konsumentów, więc rolę liderów pełnili producenci samolotów, linie lotnicze i biura podróży. Kolejnymi były spółki paliwowe, które reagowały również na 10-procentowe tąpnięcie na rynku ropy. Nieco zaskakująco – na pierwszym planie – zachowywały się dolar i amerykański dług, które nie operowały w kontekście modelu risk off, ale zaczęły wyceniać przedłużenie okresu łagodnej polityki monetarnej. Spadek zakładów o podwyżkę ceny kredytu w USA spowodował, iż relatywnie lepiej radziły sobie spółki technologiczne, choć tu nie brakło również powrotu do modelu znanego przed dwoma laty jako covid-trade lub stay-at-home trade. W efekcie zyskiwali dostarczyciele usług online, którzy mieli swoje tygodnie popularności w okresie ostrego zaostrzenia reżimów sanitarnych w 2020 roku. Czas pokaże na ile trwały będzie ten odgrzany popyt na spółki, które miały swojej pięć minut sławy w czasach, gdy jedynymi lekarstwami na pandemie były kwarantanna, lock down i samoizolacja przy braku czytelnych perspektyw na mniej lub bardziej skuteczne szczepionki i lekarstwa.
Z perspektywy weekendu można mówić w pewnym sensie o zagraniach standardowych dla pierwszej fazy pandemii, a więc powielania schematów z II i III kwartału 2020 roku, co wydaje się błędem. Giełdy mają tendencje do operowania w modelu najpierw strzelaj potem zadawaj pytania i stąd nerwowe reakcje. Niezależnie od tego, jak problematyczna będzie nowa wersja wirusa społeczeństwa i rządy nauczyły się już funkcjonować w modelach reżimu sanitarnego. Nie brakuje sposobów na masowe testowanie potencjalnie zarażonych. Szczepionki nie są już w fazie marzeń, ale w fazie możliwości dość szybkiego dostosowania do nowych wariantów wirusa. Na rynku pojawią się za chwilę leki, które będą leczyły chorobę COVID-19. Inaczej mówiąc świat nie jest dziś w marcu 2020 roku. Dlatego na zeszłotygodniowe spadki warto popatrzeć przez pryzmat reakcji, które nie muszą zostać utrzymane do końca kolejnego tygodnia. Na przestrzeni kolejnych kilkunastu dni będą znane odpowiedzi na pytania, jak obecne szczepionki radzą sobie z nową wersją, jak bardzo zjadliwy jest nowy wirus i wreszcie, co zostanie z pierwszych reakcji rządów na granicy paniki. Wówczas będzie można ocenić układ sił na rynku w kontekście nowej odsłony pandemii. Jeśli w ogóle będzie w jakiś sposób nowa.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ