Wielu z pewnością życzyłoby sobie choćby korekty akcji, zwłaszcza amerykańskich – tamtejsza gospodarka nie rozwija się co prawda w takim tempie jak oczekiwano np. przed rokiem, ale zyski największych spółek rosną, a w medialnych nagłówkach niemal codziennie pojawiają się ogromne sumy, jakie w następnych latach mają być przeznaczone na rozwój sztucznej inteligencji, w której wielu upatruje przełomową dla wydajności firm technologię. Co więcej, ostatnie przykłady korekt mogły utwierdzić inwestorów w przekonaniu, że po ostrych zjazdach indeksy znacznie szybciej niż w poprzednich dekadach podnoszą się, a potem jak gdyby nigdy nic znów co raz biją rekordy. Dlatego część inwestorów może taką szansę łatwo przegapić. Tak było choćby wiosną tego roku. Czy obecnie akcje „zasługują” na korektę, a przede wszystkim, na ile wyceny oderwane są od fundamentów?
Krąg finansowania
Autorzy tezy o bańce w USA zwracają uwagę np. na szał wokół spółek rozwijających technologię sztucznej inteligencji, gdzie komunikat o miliardowych inwestycjach wystarczy do utrzymania euforycznego nastawienia do spółek z kręgu SI, przy czym inwestorzy bagatelizują źródła finansowania. Tak było choćby z umową Nvidii, która zainwestowała w OpenAI kwotę 100 mld dolarów w celu sfinansowania przez tę drugą nowych centrów danych opartych na chipach Nvidii. Część ekspertów mówi o zjadaniu własnego ogona, ale nie przeszkadza to Nvidii bić kolejnych rekordów wyceny przy wskaźniku ceny do zysku na poziomie 54-krotności. A skoro mowa o wycenach, to trudno nie wspomnieć o samym OpenAI, o kapitalizacji sięgającej 500 mld dol., przy ujemnym wyniku netto. Ale to i tak znacznie niższy poziom wskaźnika ceny do zysku niż np. dla Tesli, która po 44 proc. wzroście od sierpnia do września znów jest blisko rekordowych poziomów przy ogromnej konkurencji na rynku aut elektrycznych.
O jakich pieniądzach w kontekście SI jednak mowa? Meta, Microsoft, Amazon, Alphabet (Google) oraz Oracle w latach 2024-28 na rozwój SI wydadzą około 2 bln dolarów, czyli 7,85-krotność wydatków Polski w 2025 r. Sebastian Liński, dyrektor rynków akcji, Uniqa TFI przyznaje, że z wielu stron można usłyszeć, że amerykański rynek akcji, który w tym momencie w praktyce reprezentuje w większości ekspozycję na SI, jest na etapie bańki lub jest jej niebezpiecznie blisko. – Pojawiają się głosy oraz tworzone są wykresy, pokazujące jak bardzo zamknięte jest „kółko wzajemnej adoracji” wśród spółek zajmujących się SI. Złośliwi twierdzą, że cała globalna gospodarka opiera się na tym, że Microsoft, Oracle i Nvidia inwestują w OpenAI, który wykorzystuje te pieniądze, aby wynajmować GPU od Oracle i Microsoftu, którzy z kolei kupują te GPU od Nvidia i AMD. A jako wisienka na torcie mamy jeszcze inwestycję w ten ostatni przez OpenAI, które dostało od AMD warranty na potencjalnie 100 mld USD. Wszystko to brzmi jakbyśmy faktycznie byli w trakcie bańki spekulacyjnej, a czy tak jest naprawdę, dowiemy się dopiero za jakiś czas – przyznaje Liński.
Czytaj więcej
Od 2030 r. narzędzia sztucznej inteligencji powinny być już stosowane powszechnie, tak jak niegdy...
Jak mówi Alan Witczak, zarządzający funduszami VIG/C-Quadrat TFI, to, czy mamy bańkę spekulacyjną wokół SI będzie zależało właśnie od tego, jak dalej będą rosły oczekiwania rynku i czy takie spółki jak OpenAI czy tzw. big tech osiągną oczekiwany wzrost zysków. – Patrząc historycznie, bańki spekulacyjne towarzyszyły większości różnych przełomów technologicznych. Wynika to w dużej mierze z trudności oszacowania potencjału ekonomicznego danego postępu. To tworzy znaczącą przestrzeń do spekulacji – mówi. Jego zdaniem w tym momencie jesteśmy na wczesnym etapie rozwoju technologii SI i jej adopcji do gospodarki, więc rynek daje kredyt zaufania liderom takich spółek jak OpenAI, Google czy Microsoft. – Dlatego na tych liderach ciąży ogromna presja, żeby spełnić te oczekiwania. Najwięcej nadziei zaszyte jest obecnie w wycenach Big Techów oraz takich spółek jak OpenAI. Chodzi o to, że firmy te wydają teraz ogromne ilości gotówki na zbudowanie infrastruktury na potrzeby SI. To prawda, że póki co te nakłady są finansowane z generacji gotówki big techów, a nie na kredyt, ale trzeba pamiętać o jednej rzeczy: gotówka ta w poprzednich latach trafiała do akcjonariuszy big techów, a tym razem wędruje do takich spółek jak Nvidia i szeregu firm, które są beneficjentami rozbudowy centrów danych – podkreśla Witczak. – Zazwyczaj jest tak, że gdy mniej gotówki trafia do akcjonariuszy danej spółki, to rynek reaguje sprzedażą akcji tej firmy. Tym razem jednak wyceny big techów są podtrzymywane właśnie przez te „nadzieje” i kredyt zaufania do sensu rozwoju technologii SI i przyszłego wzrostu wyników. Tutaj warto monitorować, jak będzie przebiegała realizacja planów finansowych OpenAI. W tym momencie spółka zakłada wzrost z 13 mld dolarów przychodów w 2025 r. do 200 mld dolarów w 2030 r. Każde odchylenie in plus czy in minus będzie miało wpływ na nastawienie inwestorów do spółek SI – twierdzi Witczak.