Po około trzech tygodniach spadków akcji przyszło odreagowanie. To powrót do trwalszych zwyżek czy też jedynie przerwa w spadkach?
Uważamy, że na rynku amerykańskim nowe szczyty cyklu są wciąż przed nami. Zmiana reżimu inwestycyjnego, którą widać od połowy lipca – poszerzenie o mniejsze spółki, sygnał „breadth thrust” ADT czy gwałtowne zgaszenie zmienności po jej wyskoku – dają znacznie większą szansę tezie, że ten rynek trendu wzrostowego się nie skończył. Co do polskich akcji obawiamy się, że jest to koniec cyklu wzrostowego, a co najmniej powinny być już słabsze od innych rynków.
Może się to wiązać ze słabszym zachowaniem krajowych banków, które najmocniej oddziałują na WIG20?
Tak, trudno oczywiście o gorsze zachowanie WIG20 bez słabości banków. Potencjał pozytywnych zaskoczeń w sektorze finansowym jest już bardzo niewielki, a do tego cykl podwyższonych stóp procentowych może się powoli kończyć. Patrząc szerzej – najlepiej opisujący stan trendu w Polsce indeks cenowy jest od kilku tygodni poniżej dwustusesyjnej średniej, co jest negatywne. Ponadto cykl wzrostowy jest już długi w kontekście historycznym. Jesteśmy raczej sceptycznie nastawieni do polskiego rynku. Dostrzegamy znacznie bardziej interesujące tematy inwestycyjne poza Polską – w USA i na innych rynkach.
Jakie?
Od kilkunastu miesięcy podkreślam, że sektor biotechnologiczny w USA oraz w Europie Zachodniej (ale nie w Polsce) jest wyceniany na tak niskich poziomach, które rzadko kiedy mogliśmy obserwować w okresie naszej kariery zawodowej. To efekt kilku czynników. Kilka lat temu sektor ten doszedł do ekstremalnie wysokich wycen na fali mody na medycynę i oczekiwań, że stopy procentowe będą już zawsze niskie. Kiedy te zaczęły rosnąć, spółki z tej branży mocno straciły na wartości. Zyski spółek biotechnologicznych są mocno odłożone w czasie. Jeśli więc je dyskontujemy wyższą stopą procentową, to wartość spółki jest dużo niższa. Gdy akcje tych firm weszły w bessę, to trend się już sam nakręcał. Wiele spółek było sprzedawanych, ponieważ wypadło z indeksów i odzwierciedlających ich notowania ETF-ów – indeksowanie sprzyja nieefektywnościom. Tak więc wahadło wycen wychyliło się w drugą stronę – z ekstremalnie wysokich do absurdalnie niskich wycen. W ubiegłym roku doszło do sytuacji, w której wiele firm zaczęło być wycenianych na giełdzie poniżej gotówki, którą mają na kontach. Co więcej, wśród nich można znaleźć spółki dobrej jakości. Zważywszy na wyceny, uważamy, że niezależnie od tego, co stanie się ze stopami procentowymi, uwzględniając relację zysku do ryzyka, biotechnologia jest naszym zdaniem bardzo dobrym pomysłem inwestycyjnym.
Podobają się nam także surowce, w tym metale szlachetne. Traktujemy wzrost surowców z lat 2020–2022 jako pierwszy w cyklu. Teraz powinien pojawić się kolejny, choć rodzi się w bólach. Fundamentalnie trend wzrostowy na surowcach powinny wspierać: brak dużych nakładów inwestycyjnych na nowe złoża (to skutek m.in. polityki ESG); rozpasanie fiskalne polityków na Zachodzie; słabość dolara. Niskie nakłady inwestycyjne będą wspierały ceny surowców z jednej strony, ale też wyceny spółek je wydobywających. Dobrze to widać na przykładzie rynku gazu. Jego ceny zatoczyły koło i spadły do poziomów z 2020 r. Ale ceny akcji amerykańskich spółek z tego sektora dzięki restrukturyzacji kosztowej, konsolidacji branży czy efektywnemu hedgingowi są wielokrotnie wyżej niż w dołkach z lat 2019–2020.
Warto dodatkowo wspomnieć o pozycjonowaniu funduszy hedgingowych na kontraktach terminowych w koszyku surowców. Jest korzystne dla zwyżek, w ostatnich dniach zeszło do poziomów ostatnio widzianych w 2016 r.