Od jak dawna zajmuje się pan tego typu sprawami, tzn. klientami oszukanymi przez brokerów, i jak dużo takich spraw pan prowadził?
Z rynkiem forex jestem związany już od 11 lat i w tym czasie, sam jako inwestor, miałem problemy z brokerami. Część sporów skończyła się w sądzie i udało się je wygrać. Tak poznałem pewne mechanizmy i postanowiłem zająć się takimi sprawami w ramach mojej kancelarii. Nie chciałbym ujawniać danych na temat liczby klientów, ale mogę powiedzieć, że w ciągu roku liczba poszkodowanych, która do mnie trafia idzie w setki.
Czego najczęściej dotyczą oskarżenia? W ujawnionej tydzień temu sprawie dotyczącej jednego z największych polskich brokerów mowa była o tzw. asymetrycznej dewiacji, czyli realizacji zlecenia po innej niż w dyspozycji cenie, która jest niekorzystna dla klienta.
Spora część spraw dotyczy tego mechanizmu. Chciałbym tu jednak zwrócić uwagę, że skala tego zjawiska ujawniła się dopiero przy okazji „czarnego czwartku" 15 stycznia 2015 r. Dewiacje cenowe i opóźnienia w realizacji zleceń skutkowały wielomilionowymi stratami, nawet w przypadku pojedynczego klienta, który miał wówczas otwarte pozycje na franku szwajcarskim. Normalnie dewiacje nie powodują wielkich strat po stronie klienta w przypadku jednej transakcji. To może być kilkadziesiąt do kilkuset złotych, ale w skali makro robią się to ogromne sumy. Mocy ten mechanizm nabiera dopiero podczas dużych wahań rynku i wtedy straty klientów mogą iść już nawet w miliony na jednej transakcji.