Komisja Europejska przedstawiła wczoraj swoje najdalej jak dotąd idące propozycje integracji nadzoru nad bankami, firmami ubezpieczeniowymi i rynkami kapitałowymi. To kolejny etap regulacyjnej ofensywy Brukseli przebiegającej pod hasłem „nigdy więcej takiego kryzysu”. Jednak wygląda na to, że w pracach nad pakietem unijni urzędnicy kierowali się interesami największych instytucji finansowych i państw, z których się one wywodzą. Jeśli polski rząd nie sprzeciwi się eurokratom, Komisja Nadzoru Finansowego może nie być w stanie skutecznie wypełniać swojej misji nadzorczej.
Punktem wyjścia były dla Komisji postulaty tzw. grupy de Larosiere, złożonej z ośmiu ekspertów, z Leszkiem Balcerowiczem w składzie. Reforma opierać się będzie na powołaniu Europejskiej Rady Ryzyka Systemowego oraz tercetu sektorowych europejskich urzędów nadzorczych. Do tej pierwszej należeć będzie ostrzeganie przed pojawiającymi się zagrożeniami dla stabilności systemu finansowego (jakim okazała się na przykład dystrybucja skomplikowanych produktów pochodnych). Rada będzie też mogła wydawać rekomendacje politycznie wiążące dla państw. Będą ją tworzyć przede wszystkim prezesi krajowych banków centralnych. Utworzenie tej instytucji nie budzi raczej większych kontrowersji, poza tym, że Brytyjczykom nie podoba się, że miałby jej przewodniczyć szef Europejskiego Banku Centralnego.
[srodtytul]Uwspólnotowienie nadzoru[/srodtytul] Bardziej szczegółowymi kwestiami zajmą się wspomniane urzędy nadzorcze – oddzielne dla banków, ubezpieczycieli oraz podmiotów działających na rynkach kapitałowych. I tu tkwi największe, z punktu widzenia Polski, zagrożenie.
Urzędy, w których skład wejdą przedstawiciele krajowych organów regulacyjnych, opracowywać będą „standardy techniczne” nadzoru oraz wytyczne dla państw członkowskich. Prawnie wiążące decyzje zapadać będą kwalifikowaną większością głosów i nie będą zatwierdzane ani przez Parlament Europejski, ani przez Radę UE, tylko przez Komisję.
Działalność polskiego sektora finansowego dotychczas regulowana była przez prawo krajowe. Teraz zostanie poddana przepisom ustanawianym przez urzędy, w których prym wieść będą przedstawiciele krajów, z których pochodzą właściciele naszych banków. Państwa Europy Środkowej obawiają się, że w razie kryzysu płynności zdominowane przez Zachód urzędy pójdą na rękę firmom matkom kosztem ich zagranicznych firm zależnych.