Inwestorzy, którzy stracili 5 milionów złotych, donoszą do prokuratury na WDM i Doradców24

Akcjonariusze spółki CFI freeFund uważają, że zostali wprowadzeni w błąd przez szefów Wrocławskiego Domu Maklerskiego, odnośnie do kondycji firmy, w którą zainwestowali. Nieprawdziwe informacje na jej temat miała też rozpowszechniać spółka Doradcy24

Publikacja: 13.07.2009 08:07

Wojciech Gudaszewski, prezes zarządu Wrocławskiego Domu Maklerskiego

Wojciech Gudaszewski, prezes zarządu Wrocławskiego Domu Maklerskiego

Foto: PARKIET, Małgorzata Pstrągowska MP Małgorzata Pstrągowska

Wrocławski Dom Maklerski rozpoczął prace nad stworzeniem internetowej platformy do dystrybucji jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych w lutym 2007 r. W zamierzeniach pomysłodawców miała się stać konkurencją dla supermarketu funduszy inwestycyjnych należącego do mBanku. W listopadzie tego samego roku WDM objął, za 0,5 mln zł, 100 proc. udziałów w spółce Centrum Funduszy Inwestycyjnych freeFund (dalej freeFund), do której przeniósł budowaną platformę.

Z publikowanych wówczas przez wrocławskiego brokera informacji prasowych wynikało, że platforma miała ruszyć w I kwartale 2008 r. i już po kilku miesiącach być rentowna.

Głównym źródłem dochodów freeFund miały być opłaty za zarządzanie funduszami, którymi dzielą się z dystrybutorami towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Klientów do platformy miały przyciągać między innymi: brak opłat manipulacyjnych pobieranych od sprzedaży jednostek, szeroki wybór funduszy (na platformie miało być dostępnych ponad 100 funduszy), łatwość i prostota obsługi oraz rozbudowane narzędzia analityczno-edukacyjne, które miały ułatwiać klientom podejmowanie decyzji inwestycyjnych.

[srodtytul]Pieniądze się mnożą[/srodtytul]

Już trzy dni po rejestracji freeFund, to jest 12 listopada, wybrani inwestorzy otrzymali od WDM ofertę nabycia ponad 30 proc. udziałów tej spółki w pre-IPO. Na zakup (umowy były finalizowane w drugiej połowie grudnia) zdecydowało się ostatecznie kilkanaście osób fizycznych i prawnych. Objęły 33,85 proc. papierów. Wartość transakcji wyniosła 5,1 mln zł. To oznacza, że platforma została wyceniona na około 15 mln zł.

W ciągu kilku tygodni (tyle upłynęło od założenia freeFund) jej wartość wzrosła zatem 30-krotnie. Dzięki tej transakcji WDM zrealizował z nawiązką prognozę na 2007 r. Zysk netto wyniósł aż 7,12 mln zł, wobec obiecywanych 3,5 mln zł. 1,65 mln zł trafiło potem do akcjonariuszy w postaci dywidendy. Zarząd wypłacił sobie również ponad 2 mln zł premii. Gdyby nie transakcja, domknięta w ostatnich dniach roku, prognoza nie zostałaby zrealizowana.

WDM, mimo że wartość rynkowa freeFund (na bazie grudniowej transakcji) wynosiła 15 mln zł, w swoich księgach na koniec 2008 r. wycenił cały pozostały posiadany pakiet (66,15 proc. udziałów) na zaledwie 330,75 tys. zł. To oznacza, że w ocenie głównego akcjonariusza spółka wciąż była warta jedynie pół miliona złotych. – Przyjęliśmy politykę, że w księgach wyceniamy aktywa po cenie nabycia. Jedynie w przypadku spółek notowanych na giełdzie lub NewConnect na bieżąco przeszacowujemy ich wartość – wyjaśnił Wojciech Gudaszewski, prezes WDM.

Dlaczego inwestorzy zdecydowali się odkupić od WDM udziały w spółce, która nawet nie rozpoczęła działalności? – Nabywając udziały, byliśmy przekonani, że kupujemy nowe papiery, a wpłacone przez nas pieniądze zostaną wydane na dokończenie prac nad platformą i rozwój spółki – tłumaczy teraz jeden z pokrzywdzonych.

Zarzeka się, że wszelkie dokumenty dotyczące freeFund, które przekazywał mu WDM, nosiły znamiona identyczności z tymi, które dostawał z domu maklerskiego przy okazji inwestycji w nowe akcje innych firm. – Wszelkie rozmowy z przedstawicielami WDM, m.in. z panem Tadeuszem Gudaszewskim (dyrektor sprzedaży i marketingu brokera – red.) prowadzone były w kontekście podwyższenia kapitału zakładowego freeFund. Daliśmy się zwieść i nie sprawdziliśmy dokładnie dokumentów, które podpisywaliśmy.

WDM w tamtym czasie był wiodącym biurem maklerskim w zakresie wprowadzania spółek z sektora nowych technologii na New Connect. Znaliśmy jego założycieli. Dlaczego mieliśmy nie wierzyć w ich obietnice? – pyta nasz rozmówca.– Informowaliśmy inwestorów, że to będzie dwuetapowa transakcja. W pierwszej mieli nabyć akcje od WDM. W kolejnej rundzie, poprzedzającej debiut na NewConnect, sprzedawane miały być już nowe akcje – odpowiedział na te zarzuty prezes WDM.

Nasz rozmówca przyznaje, że zaślepiła go żądza łatwego zarobku. Z prezentacji, do której dotarł „Parkiet”, przygotowanej przez brokera na potrzeby pre-IPO freeFund, wynika, że nowi akcjonariusze mieli w rok zarobić na inwestycji co najmniej 100 proc. Jak to możliwe?Już w II kwartale 2008 r. freeFund miał wejść na NewConnect. Debiut miała poprzedzić emisja prywatna za około 1,5 mln zł.

Nowe akcje (w międzyczasie freeFund miał przekształcić się w spółkę akcyjną – w miejsce 10 tys. udziałów o nominale 50 zł każdy miało się pojawić 50 mln akcji o nominale 1 gr, co oznacza, że inwestorzy, którzy kupili udziały od WDM, „płacili” po 30 gr za jedną akcję), sprzedawane po 60 gr, miały stanowić prawie 5 proc. w podwyższonym kapitale przedsiębiorstwa. Dawało to wycenę całej firmy przekraczającą 30 mln zł. WDM oceniał, że na debiucie papiery freeFund będą kosztowały już po około 1 zł.

Skokowy wzrost wartości freeFund miał mieć pełne uzasadnienie w prognozowanych wynikach finansowych. Już w 2008 r. spółka planowała sprzedać jednostki funduszy za 10 mln zł. W 2009 r. wartość sprzedaży miała się podwoić. W 2008 r. freeFund planował 250 tys. zł przychodów i 25 tys. zł zysku netto. W kolejnym miało to być odpowiednio: 2,5 mln zł i 1,5 mln zł.

[srodtytul]Pusta witryna[/srodtytul]

Pierwsze sygnały, że inwestycja nie przeniesie tak szybko obiecywanych kokosów, pojawiły się wiosną 2008 r. FreeFund nie udało się w obiecanym terminie uruchomić platformy. W sieci wciąż można było znaleźć jedynie witrynę zachęcającą do telefonicznego kontaktu ze sprzedawcami. – Platforma prowadziła działalność operacyjną choć na ograniczoną skalę. Przyjmowała zlecenia, które następnie trafiały do WDM, który ma niezbędne zezwolenia KNF na dystrybucję jednostek kilku TFI – zapewnił nas Gudaszewski.

15 kwietnia udziałowcy zdecydowali o przekształceniu freeFund w spółkę akcyjną. Obecni na spotkaniu przedstawiciele platformy, podobnie jak i reprezentanci WDM (w dużej części były to te same osoby), zapewniali, że spółka się rozwija i ma już częściowo podpisane umowy z funduszami inwestycyjnymi. Jak twierdzi nasz rozmówca, były nawet wymienione konkretne nazwy, m.in. TFI SEB, DWS, UniKorona czy Superfund.

Na spotkaniu podkreślano, że WDM nadal aktywnie uczestniczy w rozwoju freeFund i nie ma zamiaru pozbywać się posiadanych akcji. – Cały czas przekonywano nas, że WDM i freeFund to nierozerwalna całość. Rozmowa o freeFund toczyła się w atmosferze utwierdzającej nas, że platforma już działa i trwają tylko prace wykończeniowe – relacjonował „Parkietowi” inny z pokrzywdzonych.

Jednak już dwa dni później, 17 kwietnia 2008 r., broker podpisał z Dariuszem Koczarem, Jarosławem Orlińskim i Tomaszem Adamskim wstępną umowę sprzedaży wszystkich posiadanych akcji freeFund (pakiet 66,15 proc. kapitału dający 75 proc. głosów) w zamian za 8,91 mln papierów, stanowiących 8,91 proc. kapitału firmy Doradcy24. WDM, poprzez firmę Privilege Capital Management, kontrolował już wcześniej 31,2 proc. kapitału spółki, która świadczy usługi finansowe (sprzedaż kredytów i jednostek TFI).

[srodtytul]Podobny projekt[/srodtytul]

Ostateczna umowa została parafowana 12 czerwca po przekształceniu freeFund w spółkę akcyjną. Wartość transakcji wyniosła 89,1 tys. zł (1 grosz za akcję Doradców24). Dzięki temu, że wartość pakietu freeFund w księgach WDM wynosiła zaledwie 330,75 tys. zł, negatywny wpływ transakcji na wyniki brokera był niewielki.

– Spółka Doradcy24 przymierzała się do samodzielnego uruchomienia internetowej platformy dystrybucji produktów finansowych. Uznaliśmy, że warto połączyć siły – uzasadniał zbycie freeFund Gudaszewski. Dużo większe znacznie transakcja miała dla kupującego. Firma Doradcy24 wiosną 2008 r. rozpoczęła przygotowania do debiutu na NewConnect. WDM napisał na potrzeby oferty raport analityczny, który trafił do potencjalnych inwestorów zainteresowanych nabyciem akcji, w którym wyceniał spółkę na 83,11 mln zł (0,69 zł za walor). Wydał rekomendację „kupuj”.

Kwota uwzględniała również wycenę 66,15 proc. papierów freeFund. Pakiet, na podstawie transakcji przeprowadzonej w grudniu 2007 r. między WDM a skarżącymi się inwestorami, został wyceniony na... 9,93 mln zł.

Pozostały biznes spółki, która w tym okresie miała tylko siedem oddziałów, został wyceniony na 71,15 mln zł. Warto w tym miejscu przypomnieć, że firma Doradcy24 miała w 2007 r. zaledwie 0,59 mln zł przychodów ze sprzedaży i 0,51 mln zł straty netto. Prognozy na kolejne lata były jednak imponujące. W 2008 r. przychody miały skoczyć do 10 mln zł. W kolejnym roku do 48,2 mln zł, w a następnym do 61,4 mln zł. Jeśli chodzi o wynik netto, to 2008 r. spółka miała zakończyć stratą rzędu 2,6 mln zł. W 2009 r. zysk miał już jednak sięgnąć 6,8 mln zł, a w 2010 r. wynieść aż 12,3 mln zł.

[srodtytul]Platforma ma się rozwijać[/srodtytul]

Na zakup akcji firmy Doradcy24 (subskrypcja prywatna trwała od 21 kwietnia do 12 maja 2008 r.) zdecydowało się 17 osób fizycznych i prawnych. Nabyli łącznie 4,7 mln papierów serii B po 0,5 zł (uchwała o podwyższeniu kapitału, z 16 kwietnia 2008 r., mówiła o emisji aż 35,14 mln papierów tej serii). Pieniądze z emisji spółka chciała wydać na rozbudowę sieci sprzedaży, zarówno tradycyjnych punktów obsługi klienta (na koniec 2008 r. miała liczyć 18 placówek), jak i dalszy rozwój elektronicznej platformy dystrybucyjnej produktów finansowych, czyli firmy freeFund.

26 czerwca 2008 r. spółka Doradcy24 zadebiutowała na NewConnect. Na otwarciu papiery kosztowały 0,55 zł. W ostatni piątek były już wyceniane na zaledwie 5 gr.

Nowy właściciel nie zarzucił planów rozwoju platformy freeFund. – Nie działała w pełnym zakresie. Chcieliśmy ją rozbudować i znacznie zwiększyć przepustowość, żeby mogła działać na dużo większą skalę – powiedział Tomasz Adamski, członek zarządu spółki Doradcy24. Do tego potrzebna była jednak gotówka. Koszt niezbędnych inwestycji szacowany był na parę milionów złotych. W części miały być sfinansowane z dotacji unijnych. – Rozmawialiśmy nawet z firmami informatycznymi, które miały zająć się rozbudową platformy i stworzeniem całego back-office – mówił Adamski.

Nowy właściciel zwołał na 8 września ubiegłego roku nadzwyczajne walne zgromadzenie freeFund, na którym zapadła decyzja o podwyższeniu kapitału oraz debiucie spółki na NewConnect. FreeFund planował dwie emisje akcji. Papiery serii C miały trafić do nowych inwestorów. Opcję pierwszeństwa w objęciu walorów serii D mieli otrzymać akcjonariusze, którzy brali udział w pre-IPO spółki w grudniu 2007 r. Akcje serii D miały być oferowane z dyskontem cenowym do akcji serii C.

– Pozyskany kapitał zostanie przeznaczony na zwiększenie przepustowości platformy oraz poszerzenie funkcjonalności i oferty produktowej – deklarował wówczas Adamski. – Nasze plany zakładają administrowanie 1,5 mld zł aktywów w horyzoncie pięciu lat, co w przyszłości powinno się przełożyć na zyski rzędu kilkunastu milionów złotych w skali roku – mówił, cytowany w informacjach prasowych Doradców24, Jarosław Orliński, dyrektor finansowy freeFund.

Na platformie miały być także sprzedawane produkty strukturyzowane. – Chcemy być liderem w internetowej dystrybucji tego typu produktów – twierdził Adamski.

Coraz bardziej zniecierpliwieni akcjonariusze mniejszościowi freeFund nie byli jednak zainteresowani pompowaniem dalszych pieniędzy w ten projekt. W grudniu 2008 r. wysłali do WDM pismo, w którym wypowiedzieli zawarte rok wcześniej umowy, żądając zwrotu pieniędzy. Działania nie przyniosły żadnego skutku.

Zła koniunktura giełdowa również nie ułatwiała sprzedającym znalezienia nabywców na nowe akcje internetowej platformy, tym bardziej że jej działalność wciąż ograniczała się jedynie do administrowania prostą stroną internetową.Kilkanaście tygodni temu witryna całkowicie znikła z sieci. Domena jest obecnie do kupienia.

[srodtytul]Obietnice wciąż padają[/srodtytul]

Mimo to jeszcze w lutym przedstawiciele WDM deklarowali, że są zainteresowani partycypowaniem w rozwoju freeFund i objęciem nowych akcji za 0,5 mln zł. – Przygotowujemy się z ofensywą na powrót koniunktury na rynku finansowym. Wtedy mamy nadzieję na przeprowadzenie kolejnej rundy dofinansowania, która pozwoli na aktywną akwizycję klientów – opowiadał w mediach Jarosław Orliński, dyrektor finansowy freeFund.

Wbrew tym obietnicom spółka Doradcy24 sprzedała na początku maja wszystkie posiadane akcje internetowej firmy inwestorowi prywatnemu. Jego tożsamość nie została ujawniona. Wartość transakcji wyniosła... kilkanaście tysięcy złotych. – Nie mieliśmy pieniędzy, żeby dokończyć budowę platformy. Nie stać nas było na finansowanie projektu w oczekiwaniu, aż rynek TFI odżyje – wyjaśnił Adamski.

Nie chciał oceniać, czy dla Doradców24 zakup freeFund był trafioną inwestycją. – Przy dystrybucji produktów finansowych internetowe kanały sprzedaży będą zyskiwały na znaczeniu. W odniesieniu sukcesu przeszkodziło nam jednak załamanie koniunktury – stwierdził. Podobnie ocenia inwestycję we freeFund prezes WDM. – W kategoriach biznesowych, a nie finansowych, projekt nie był dla nas sukcesem, bo nie rozwinął się w pożądanym kształcie – podsumował.

[ramka][b]Wniosek akcjonariuszy został już złożony[/b]

W przypadku Wojciecha Gudaszewskiego (prezes WDM), Adriana Dzielnickiego i Michała Hnatiuka (wiceprezesi) oraz Tadeusza Gudaszewskiego (dyr. ds. sprzedaży i marketingu) przestępstwo polegać ma, zdaniem skarżących, na doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzenie w błąd oraz wyzyskanie tego błędu (tj. czynu z art. 286 par. 1 k.k. i art. 294 par. 1 k.k. w zw. z art. 18 par. 1 k.k. i art. 12 k.k.). Pokrzywdzeni (łącznie 18 osób fizycznych i prawnych) oszacowali swoje straty na 5 mln zł. – Nie będę komentował tych zarzutów – powiedział „Parkietowi” Wojciech Gudaszewski.Zawiadomienie objęło również Dariusza Koczara (obecnie członka rady nadzorczej Dora- dcy24, a wcześniej prezesa spółki), Jarosława Orlińskiego (członka zarządu teraz zasiadającego w radzie nadzorczej) i Tomasza Adamskiego (członka zarządu Doradcy24), a także ponownie Wojciecha Gudaszewskiego i Adriana Dzielnickiego, którym skarżący się zarzucają popełnienie przestępstwa z art. 311 k.k. w zw. z art. 18 par. 1 k.k. i art. 12 k.k. Wymienieni mieli rozpowszechniać w dokumentacji związanej z obrotem papierami wartościowymi, m.in. w dokumencie informacyjnym Doradcy24, nieprawdziwe informacje. Mieli również przemilczeć informacje o stanie majątkowym oferenta, które to miały istotne znaczenie dla nabycia papierów wartościowych. Ponadto, w dokumencie informacyjnym Doradcy24 mieli podawać nieprawdziwe dane (zatajając prawdziwe) dotyczące rzeczywistej sytuacji oraz perspektyw rozwoju spółki, pomijając informacje o zagrożeniach związanych z rozwojem firmy. Czyn ten stanowi naruszenie art. 100 ustawy o ofercie publicznej w zw. z art. 18 par. 1 k.k. – Wyznaczając cenę emisyjną akcji sprzedawanych w ofercie publicznej zastosowaliśmy dyskonto z nawiązką uwzględniające fakt, że freeFund nie prowadzi działalności – zapewnił nas Adamski. Dodał, że przy okazji wszystkich prezentacji dotyczących Doradcy24 przedstawiciele spółki podkreślali, że freeFund potrzebuje dokapitalizowania i bez tego nie ma szans zaistnieć na rynku.[/ramka]

[ramka][b]Platforma internetowa okazała się niewypałem [/b]

FreeFund, w zamyśle założycieli, miał być maszyną do zarabiania pieniędzy. Już w pierwszym roku działalności spółka miała osiągać zyski. W 2009 r. jej zarobek netto miał wynieść 1,5 mln zł. Platforma, zbudowana na wzór Supermarketu TFI prowadzonego przez mBank, miała już w 2008 r. co miesiąc sprzedawać produkty finansowe za 10 mln zł. W kolejnym roku wolumen miał się podwoić. Z planów nic nie wyszło. Wiosną tego roku witryna zniknęła z sieci. Domena jest wystawiona na sprzedaż.

[b]Załamanie koniunktury pokrzyżowało plany[/b]

Debiutujący na NewConnect w czerwcu 2008 r. Doradcy24 prezentowali inwestorom bardzo ambitne prognozy finansowe. Przychody ze sprzedaży i zyski miały rosnąć w skokowym tempie. Załamanie koniunktury giełdowej pokrzyżowało plany. Klienci nie chcą już kupować jednostek TFI. Również kredyty hipote- czne, ze względu na ograniczenia wprowadzone przez banki, sprzedają się znacznie gorzej niż kilka kwartałów temu. Żeby przetrwać spółka musiała znacząco ograniczyć koszty i przejść głęboką restrukturyzację.[/ramka]

Firmy
Beata Stelmach nową prezeską Totalizatora Sportowego
Firmy
Vigo Photonics z rekordowymi przychodami. Ma apetyt na dalszy wzrost
Firmy
Brand 24, Energa, Kernel, 11 bit. Czyli drobni walczą
Firmy
Ferro poszerzy ofertę i będzie kontynuowało ekspansję geograficzną
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Firmy
Trzy pytania do prezesa TDJ. Dlaczego Grenevia zejdzie z giełdy?
Firmy
Grenevia kończy z giełdą. Znamy ofertę sprzedaży