Jego czysty zysk miałby sięgnąć 46,7 mld koron (7,15 mld zł), a wynik EBITDA (zysk operacyjny powiększony o amortyzację) 88,7 mld koron (13,57 mld zł). To odpowiednio o 10 proc. i o 2,6 proc. mniej, niż czeska spółka wypracowała w zeszłym roku.

Powodem tych spadków ma być, jak powiedział Alan Svoboda, wiceprezes CEZ, przede wszystkim obniżka cen energii elektrycznej. Znajdzie ona odbicie w rezultatach koncernu, mimo że sporą część produkcji sprzedaje on na podstawie umów terminowych zawartych jeszcze w 2008 r. Ustalona w nich cena jest wyższa niż obecnie obowiązująca. Sytuacji nie poprawi istotnie także wzrost produkcji prądu i spodziewane w tym roku zwiększenie zapotrzebowania na energię elektryczną w Czechach.

Jak szacuje CEZ, miałoby ono wzrosnąć o około 1 proc. To co prawda niewiele, ale oznacza istotną poprawę. W ubiegłym roku u naszych południowych sąsiadów zapotrzebowanie na prąd spadło, i to o blisko 6 proc. Dotyczyło to przede wszystkim odbiorców instytucjonalnych, którzy kupili o ponad 9 proc. energii mniej niż w 2008 r.

Widać to doskonale w wynikach CEZ. W 2009 roku zarobił na czysto 51,9 mld koron (7,94 mld zł). Jak powiedział w piątek Martin Novak, wiceprezes i dyrektor finansowy czeskiego koncernu, proponując wypłatę dywidendy z ubiegłorocznego zysku, będzie się on trzymał wcześniejszych ustaleń, zakładających, że do akcjonariuszy firmy trafia 50–60 proc. zarobku. Oznacza to, że na dywidendę firma może przeznaczyć 25,95–31,14 mld koron (3,97–4,76 mld zł). Na jedną akcję przypadłoby zatem 48,23–57,88 korony dywidendy (7,38-8,85 zł). Z zysku wypracowanego w 2008 r. CEZ wypłacił 50 koron (dziś 7,65 zł) dywidendy na akcję.W piątek w Pradze kurs CEZ wzrósł o 1,8 proc., do 870 koron (133,11 zł), a w Warszawie spadł o 0,5 proc., do 130 zł.