Jak wynika z naszej analizy, nie przypadkiem indeks S&P 500 wkracza w sezon publikacji raportów w okolicy szczytów hossy. Tak samo – pod znakiem nowych rekordów hossy – sytuacja na rynku akcji wyglądała w styczniu i kwietniu 2010 r., kiedy spółki zaczynały podawać wyniki finansowe (odpowiednio za IV kw. 2009 r. i I kw. 2010 r.). Co prawda rekordów nie było w momencie rozpoczęcia publikacji danych za III kw. ub.r. (czyli na początku października),
ale i tak S&P 500 energicznie odrabiał wcześniejsze straty i znalazł się najwyżej od pięciu miesięcy.
Wytłumaczenie jest proste – w każdym z tych przypadków nowe maksima były dziełem oczekiwań na dobre rezultaty spółek. Podobnie można też interpretować obecną sytuację rynkową. Jak widać na wykresie, tempo zwyżki S&P 500 w ostatnich tygodniach idealnie wpisuje się w schemat, według jakiego indeks zachowywał się w opisanych przypadkach w minionym roku (do schematu tego nie pasuje jedynie dość chaotyczne zachowanie kursów przy okazji podawania raportów za II kw. ub.r., które pominęliśmy na wykresie). Niestety, z obserwacji tej płyną również mniej optymistyczne dla posiadaczy akcji wnioski. Kiedy już sezon publikacji wyników w USA był w pełni, zapał inwestorów na ogół wyraźnie malał. Ewentualne niespodzianki w przypadku poszczególnych firm nie miały zdecydowanego przełożenia na cały rynek. Jedynie na jesieni zwyżka kursów była kontynuowana, do czego przyczynił się Fed, rozpoczynając kolejną rundę luzowania ilościowego (QE2). Natomiast jeśli chodzi o wyniki za IV kw. 2009 r. i I kw.
2010 r., w ciągu kilku tygodni od momentu rozpoczęcia ich publikacji rodziły się największe w minionym roku fale spadkowe. Nie powinno to dziwić, skoro korzystne wyniki spółek zostały na ogół już wcześniej uwzględnione w cenach akcji i tym łatwiej było o preteksty do realizacji zysków przez aktywnych inwestorów.
Co do tego, że i tym razem inwestorzy mają apetyt na udany sezon publikacji wyników, nie ma większych wątpliwości. Jak wynika z ankiet Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (IIAA), odsetek optymistów („byków”) wśród graczy sięga 55,9 proc. Tak dobrych nastrojów nie było u progu sezonu publikacji raportów w minionym roku.