Po tym, jak w listopadzie ubiegłego roku Lotos zaprezentował plany rozwoju na najbliższe pięć lat, przyszła pora na analizy dotyczące możliwości dodatkowych inwestycji i umocnienia pozycji na krajowym rynku paliwowym. Zarząd przyznaje, że wprawdzie priorytetem wydają się inwestycje w wydobycie ropy i zdobycie nowych złóż, ale działalność Lotosu na krajowym rynku detalicznym też wymaga pewnych nakładów.Analitycy twierdzą, że teraz – po modernizacji rafinerii w Gdańsku i zwiększeniu przerobu ropy – firma musi zdobyć rynek dla nowych produktów paliwowych. – Lotos powinien zwiększyć udziały w rynku hurtowym, a to oznacza większą konkurencję z Orlenem – mówi „Parkietowi” analityk DI BRE Banku Kamil Kliszcz.
Obecnie Lotos ma około 30?proc. udziałów w hurtowej?sprzedaży paliwa w kraju. – Konkurencję z Orlenem już było widać, gdy obie firmy zabiegały o kontrakty z zagranicznymi koncernami, działającymi w Polsce – dodaje Kliszcz.
Lotos na początku miesiąca poinformował o podpisaniu umowy z firmą BP Polska na dostawy paliw do jego sieci, której wartość szacuje się na 1,7 mld zł. Wcześniej zarząd gdańskiej spółki pozyskał też Shella, z którym umowa opiewa na około 4?mld zł.
Według ekspertów znacznie?trudniej Lotosowi będzie umocnić pozycję na paliwowym rynku detalicznym, w którym ma teraz około 7 proc. udziałów. W niedawnym wywiadzie dla „Parkietu” wiceprezes ds. finansów spółki Mariusz Machajewski zapowiadał, że firma głównej szansy upatruje w planie budowy dróg szybkiego ruchu i autostrad i zdobyciu nowych lokalizacji. – Budowa stacji od podstaw na pewno się nie opłaca, rynek jest niemal nasycony. Możemy szukać okazji do przejęcia innych sieci, ale o takie trudno – dodał Machajewski.
Kliszcz uważa, że koncepcja budowy stacji przy autostradach jest korzystna. – Taka stacja sprzedaje więcej paliwa, niż ta działająca w średniej wielkości mieście – argumentuje. Jednak plan ma też pewną słabość – rozwój stacji zależy od tempa budowy dróg, nie zaś od samego Lotosu.