Ostatni spadek wartości złotego wywołany przez obawy o stabilność strefy euro ma bardzo praktyczne znaczenie dla inwestorów zagranicznych handlujących na warszawskiej giełdzie. Z ich punktu widzenia straty wynikające ze spadku cen akcji (w poniedziałek WIG20 spadł o 2,6 proc. i był najniżej od lutego, wczoraj mozolnie próbował odrabiać straty) są dodatkowo powiększone o zniżkę wartości naszej waluty.
Podczas gdy WIG20 obniżył się od kwietniowych rekordów hossy do tej pory maksymalnie o niecałe 9 proc., to w przeliczeniu na euro indeks stracił 11?proc., w ujęciu dolarowym 15 proc., a w przeliczeniu na franki – ponad 20 proc. (w tym ostatnim przypadku indeks jest najniżej od roku). To efekt tego, że notowania naszej waluty od maja poddają się presji związanej z niechęcią do ryzyka na globalnych rynkach.
[srodtytul]Motywacja do cięcia strat[/srodtytul]
Z punktu widzenia zagranicznych graczy może to oznaczać, że im bardziej osłabia się złoty, tym większą mają oni motywację do szybkiego ucinania rosnących strat, a to z kolei może jeszcze bardziej przyczynić się do pogrążenia kursów akcji, szczególnie dużych spółek. Jednocześnie, chociaż straty inwestorów zagranicznych są powiększane przez osłabianie się złotego, to niekoniecznie oznacza to, że akcje stają się dla nich atrakcyjniejsze. Zjawisko to nie sprawia przecież, że wskaźniki wyceny takie jak cena/zysk czy cena/wartość księgowa obniżają się szybciej, niż gdyby złoty się nie osłabiał (chyba że kondycja finansowa danej spółki jest uzależniona np. od zmian cen wyrażonych w walutach obcych surowców lub od wartości zagranicznych aktywów). Jest też jednak druga strona medalu. Słabszy złoty to większe zyski z zagranicznych lokat polskich inwestorów.
[srodtytul]Stabilizacja w długim okresie[/srodtytul]