Niekiedy zdarza się, że najmniejsze spółki mogą się pochwalić najwyższymi stopami zwrotu (jest to tzw. efekt kapitalizacji). Tym razem sytuacja wygląda nieco inaczej. Najmniejsze firmy, o kapitalizacji poniżej 100 mln zł, nieco ustępowały pod tym względem przedsiębiorstwom z poprzedniej kategorii (100–500 mln zł). Widać to już choćby, jeśli chodzi o ścisłą czołówkę zestawienia. Tutaj już nie mamy do czynienia z trzycyfrowymi zyskami z akcji. Faktem jest jednak, że gdyby połączyć omawianą grupę z poprzednią (tworząc w ten sposób pokaźny zbiór firm o kapitalizacji poniżej 500 mln zł, a więc wciąż stosunkowo niewielkich), to zdecydowanie wygrałyby one ze spółkami o największej wartości rynkowej.
Pepees wyrwany z marazmu
Ranking maluchów otwiera Pepees ze stopą zwrotu 93,6 proc. Przypadek tej firmy jest o tyle ciekawy, że wcześniej przez długi czas od lata 2009 r. jej notowania pozostawały praktycznie w stanie uśpienia, wahając się w wąskim przedziale wokół poziomu 0,50 zł. Bieżący rok przyniósł jednak zdecydowane przebudzenie kupujących i powrót spółki do łask inwestorów. Notowania zaczęły się podnosić już od początku stycznia, w połowie lutego zaś doszło do dynamicznego wybicia z wielomiesięcznej konsolidacji. W kwietniu kurs w atmosferze euforii przekroczył poziom 1,2 zł, co jeszcze parę miesięcy wcześniej mogło się wydawać scenariuszem trudnym do wyobrażenia. Co prawda później nadeszła silna korekta spadkowa napędzana przez graczy rozczarowanych brakiem kontynuacji gwałtownej zwyżki, ale i tak wcześniejszy wystrzał notowań wystarczył, by Pepees objął palmę zwycięstwa w naszym zestawieniu.
Wreszcie pojawiły się zyski
Skąd taki nagły wybuch zainteresowania walorami zapomnianej przez długi czas spółki? Decydujący dla zajmującej się przetwórstwem rolno-spożywczym firmy (a niegdyś posiadacza browaru) okazał się przełom w wynikach finansowych. Najpierw okazało się, że w IV kw. ub. r. Pepees wykazał po raz pierwszy od dłuższego czasu zysk, i to spory, potem pomyślny był też I kw. br. (m.in. za sprawą skoku cen skrobi). Reakcja inwestorów na wyjście spółki nad kreskę była tym bardziej gwałtowna, że wcześniej była ona wyceniana bardzo nisko, co wyrażało niewielkie oczekiwania graczy – rok Pepees rozpoczynał ze wskaźnikiem cena/wartość księgowa równym zaledwie 0,50.
Co ciekawe, w silnej zwyżce notowań nie przeszkodziła przedłużająca się walka o kontrolę nad firmą pomiędzy zarządem i wspierającą go grupą inwestorów a zarejestrowanym na Cyprze największym akcjonariuszem – Midston Developments.
Atlanta – jest popyt na bakalie
Na drugim miejscu rankingu uplasowała się Atlanta. Na skok jej notowań załapać się mogli ci inwestorzy, którzy zawierzyli widocznej na wykresie formacji trójkąta prostokątnego, który powstawał od wiosny 2010 r. jako łagodna korekta wcześniejszej hossy. Wyjście z tej formacji zaowocowało wkrótce dynamicznym ruchem w górę. Realizację optymistycznego scenariusza umożliwiła poprawa wyników finansowych. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że prowadzony przez firmę handel bakaliami niekoniecznie jest biznesem cechującym się dużym potencjałem. A jednak okazało się, że Polacy mają coraz większy apetyt na tego rodzaju produkty. Wiosną Atlanta zapowiadała, że jej celem jest zwiększenie w tym roku zysków o 20 proc.