Trochę zaskoczeni obrotem spraw zaczęli dołączać się do ruchu zapoczątkowanego przez blue chipy. Widać to przede wszystkim we wzroście małych i średnich spółek. Inwestorzy w końcu uwierzyli, że złe informacje mogą być już odzwierciedlone w cenach. Nie zważając na fakt, że korekta wisi w powietrzu – zwyżki w końcu były naprawdę szybkie i znaczące – a publikowane dane makroekonomiczne są wciąż słabe i gorsze od prognoz. Udział byków wzrósł o 4,3 pkt. proc. do poziomu 42,5 proc. Dla porównania w poprzednim tygodniu odsetek optymistów wzrósł aż o 12 pkt. proc. Oznacza to, że obstawiający hossę górują nad pozostałymi grupami inwestorów. Spadków w najbliższych sześciu miesiącach oczekuje bowiem „jedynie" 27,1 proc. – najmniej od półtora miesiąca. Widać inwestorzy mają już chrapkę na trend wzrostowy, jednak kompletny brak przesłanek makroekonomicznych stawia realizację tych planów pod znakiem zapytania.