W porównaniu z ubiegłym rokiem ilość wszystkich danych przetransferowanych w sieci firmy wzrosła o 106 proc. Telekom nie ujawnia jednak, do jakiego poziomu. Należy to kłaść na karb trwających negocjacji z Orange Polska na temat dalszej współpracy infrastrukturalnej. Parametry wykorzystania sieci są jednym z ważnych kryteriów.

Za spadek przychodów T-Mobile odpowiada biznes komórkowy, który cierpi za sprawą taniejących rozmów i rezygnacji abonentów w poprzednich dwóch latach. T-Mobile zakończył półrocze z 11,635 mln kart SIM, co oznacza ubytek 186 tys. kart w ciągu kwartału, ale w newralgicznym segmencie abonamentowym stracił tylko 3 tys. kart. Pozostałe 183 tys. to karty przedpłacone, o które w tym roku trwa zaciekła walka telekomów z powodu nowych przepisów.

Batalię tę wygrywał w minionym kwartale zapewne Orange Polska. Pozyskał w sumie 431 tys. kart SIM, z czego 209 tys. to właśnie prepaidy. Zapewne, ponieważ dwie sieci komórkowe: Play i Plus, dopiero podadzą wyniki. Na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego i udostępnionych już informacji można szacować, że do podziału między tych graczy było w kwartale 300 tys. kart SIM. Można się domyślać, że gros z nich przypadło w udziale Playowi.

Marketingowa aktywność, a także koszty umowy podpisanej przez właściciela – Deutsche Telekom – sprawiły, że w II kwartale T-Mobile zanotował silny spadek wyniku EBITDA. Mocniejszy niż Orange, choć giełdowa spółka ma stanowiącą obciążenie wyniku rozległą sieć stacjonarną. EBITDA T-Mobile spadła o 26 proc., do 437 mln zł.

Gdyby nie koszty umowy grupy DT z Vodafone Ukraina, wynik polskiej firmy byłby o 62 mln zł wyższy (spadłby o 15 proc.), a marża EBITDA sięgnęłaby 31,9 proc. A tak wyniosła 29,2 proc. i była niższa niż w Orange Polska o 0,5 pkt proc.