– Taki stan najprawdopodobniej ani nie sprzyja profesjonalizacji nadzoru, ani też nie daje szans na efektywną pracę rady – ocenia Piotr Rybicki, ekspert corporate governance i autor raportu „Rady nadzorcze w Polsce 2017". Dodaje, że jedynym pocieszeniem może być względnie niski wskaźnik rotacji przewodniczących rady, wynosi on 11,5 proc. Może to też wynikać z faktu, że wielu przewodniczących to główni akcjonariusze – sami siebie nie zwolnią.
Już od dłuższego czasu toczy się dyskusja na temat wynagrodzeń członków rad. Średnio w Polsce wynosi ono obecnie 650 zł miesięcznie. Zapewne w grupie spółek giełdowych ta kwota jest wyższa, bo tam ta funkcja wiąże się z największą odpowiedzialnością.
– Rada nadzorcza w spółce akcyjnej to zbrojne ramię jej właściciela i narzędzie pilnowania prawidłowości działania zarządów. Skuteczność jej nadzoru jest jednym z czynników wzrostu wartości spółki, a w konsekwencji także dywidendy dla właściciela – podkreśla Angelina Sarota, przewodnicząca rady nadzorczej PKN Orlen. Nasi rozmówcy mówią, że nowe regulacje (m.in. rozporządzenie MAR i ustawa o biegłych rewidentach) drastycznie podnoszą poziom odpowiedzialności rad nadzorczych w spółkach giełdowych.
– A ponadto wymuszają wykonywanie niektórych obowiązków pod groźbą wysokiej kary, od której nie ma praktycznie odwołania (prokurator, sędzia i kat w jednej osobie). Wiele zależy od tego, jaka będzie praktyka, ale istnieje ryzyko, że wielu poważnych fachowców w radach zrezygnuje z pełnionych funkcji – przestrzega Sławomir Ludwikowski, prezes firmy Cartesian. Dodaje, że poziom wynagrodzeń bardzo powoli rośnie, ale w większości rad jest żenująco niski lub wręcz zerowy. – Dlatego taki jest też poziom tychże rad – reasumuje.
Z raportu wynika, że na przestrzeni ostatnich lat systematycznie rośnie w Polsce odsetek kobiet i cudzoziemców w radach nadzorczych. Ten pierwszy wynosi 33,9 proc. (ale w spółkach giełdowych tylko 18,9 proc.), a drugi 6,3 proc. (odpowiednio 7,5 proc.).