Nowa era funkcjonowania emitentów

Kryzys subprime miał dewastujący wpływ na rynek kapitałowy, powodując dramatyczne spadki wycen oraz spadek zaufania inwestorów. Obecnie napływa druga fala wpływu kryzysu – tsunami regulacyjne. Jeśli do tego dołożymy dynamikę zmian w otoczeniu spółek dotyczących modeli biznesowych oraz uwarunkowań makroekonomicznych, to zobaczymy wyraźnie, że życie spółki giełdowej jest ekstremalnie trudne.

Publikacja: 08.03.2017 16:34

Nowa era funkcjonowania emitentów

Foto: Archiwum

Zacznijmy od kwestii regulacyjnych. W związku z tym, że nie można było ukarać winnych kryzysowi subprime, to znaleziono odpowiedniego kozła ofiarnego w postaci emitenta. Spełniał wszystkie warunki aby się nim stać – był stosunkowo bezbronny (nie stoją za nim organizacje branżowe), obiektywnie niewinny (więc za późno się zorientował, co się święci), a do tego nadający się do obwinienia (spadły wyceny akcji, więc ludzie stracili „przez niego" pieniądze). Dlatego na forum unijnym na emitentów spadły w ostatnich latachzmiany na wszystkich frontach: nowe wymogi informacyjne, konieczność raportowania danych niefinansowych, odpowiedzialność osób fizycznych, a do tego sankcje wyjechane w kosmos.

Warto w tym miejscu zauważyć, że ta unijna krucjata regulacyjna w dramatyczny sposób zmieniła funkcjonowanie nadzoru nad rynkiem kapitałowym. Otóż dotychczas krajowy nadzorca sam pisał regulacje, a potem je egzekwował. Oznaczało to, że nadzorca doskonale wiedział, co jest w regulacjach napisane i co autor miał na myśli. Ponadto, wiedzę o nowych regulacjach wchłaniał przez osmozę w trakcie ich pisania, w związku z czym nie było ryzyka, że powstanie regulacja, której nie zna. Obecnie jest zupełnie inaczej – nadzorca musi stosować przepisy pisane przez kogo innego, na potrzeby innych rynków i innym „unijnym" językiem. Co więcej, po dwóch latach vacatio legis przepisy te wchodzą w życie „z zaskoczenia", bo urzędnicy ich nie pisali i pewnie nie zawsze na 100% wiedzą, co w nich jest napisane. A przecież nikt na ochotnika nie zgłosi problemu, bo wiadomo, że wówczas sam musiałby się nim zająć. Powoduje to, że zagrożeniem są nie tylko same przepisy, ale też olbrzymia niepewność co do ich rozumienia i stosowania przez nadzorcę.

Do powyższych problemów dochodzi jeszcze radosna twórczość krajowa. „Biegunka regulacyjna" na naszym podwórku powoduje, że przepisów jest coraz więcej i są one coraz bardziej pośpiesznieprzygotowywane. Pisane w szybkim tempie regulacje charakteryzują się tym, że nie ma w nich czytelnie ustalonej relacji do innych ustaw, nie ma odpowiedniego vacatio legis, ani też sensownych przepisów przejściowych. Nie wspominam nawet o tym, że nie jest przeprowadzana ocena skutków regulacji, czy choćby konsultacje z interesariuszami, bo to są postulaty z innego świata.

W celu minimalizacji ryzyka regulacyjnego emitenci muszą szukać mitycznego racjonalnego inwestora, o którym wiadomo tylko tyle, że nie występuje w przyrodzie. Nie ma jednego wzorca z Sevres, bo przecież każda spółka jest inna, a nawet w ramach tej samej spółki są różni inwestorzy, mający różne potrzeby informacyjne. Który z nich jest bardziej racjonalny? Jak go wyłonić? Jakie dane, w jakim czasie i w jakiej formie należy mu przedstawić? Co się stanie, jeśli inwestor uznany przez emitenta za nieracjonalnego, sam siebie będzie uważał za racjonalnego? I poczuje się niewłaściwie informowany? To są pytania, na które dziś nikt nie zna odpowiedzi, ale właśnie w oparciu o te dzisiejsze działania spółek niedługo poleje się krew.

Rosnący poziom wymogów raportowania powoduje, iż inwestorzy nie mogą za tym nadążyć. Ale nie przeszkadza to w narzucaniu kolejnych obowiązków informacyjnych w nadziei, że w końcu uda się zrealizować marzenie regulatora i nadzorcy – że raporty w 100% wyjaśniać będą rynkową wycenę spółek. Nową zabawką będą obowiązkowe raporty niefinansowe, czyli ujmujące czynniki, które dotychczas wymykały się analizie. Jako SEG wspólnie z partneramiod 5 lat prowadzimy analizę czynników ESG (environment, social, governance) i wiemy, że w wielu spółkach inwestorzy nie są tą wiedzą zainteresowani, ale zostaną uszczęśliwieni na siłę.

A wszystko to odbywa się w coraz bardziej konkurencyjnym i nieprzewidywalnym otoczeniu. Rosnący poziom złożoności modeli biznesowych w połączeniu ze wzrostem dynamiki zmian czynników zewnętrznych wpływających na spółkę oraz ze zmianami technologicznymi powodują, że nie ma już dziś miejsca na wykonywanie jałowych działań, które nikomu do niczego nie służą. Regulatorzy w cywilizowanych krajach unijnych doskonale zdawali sobie z tego sprawę i obniżali unijne wymogi na krajowym podwórku, aby ułatwić życie rodzimym przedsiębiorcom. Odpowiedzią Komisji Europejskiej było tworzenie nowych regulacji w formie rozporządzeń bezpośrednio obowiązujących na terenie całej UE. Należy się spodziewać, że teraz arbitraż regulacyjny zastąpiony zostanie arbitrażem nadzorczym i lepsze warunki konkurencyjne tworzone będą przez bardziej przychylne podejście krajowego nadzorcy, aż do czasu, kiedy również nadzór zostanie ustanowiony na poziomie całej UE, a nie państw członkowskich.

Przedstawione powyżej zmiany wskazują, że dla notowanych spółek nadchodzi zupełnie nowa era. Kiedyś emitenci za otwartość informacyjną i wysoki poziom regulacji otrzymywali korzyść w postaci dostępu do finansowania. Dziś, kiedy pieniądze leżą na ulicy, a wyceny akcji są mało atrakcyjne, ta korzyść jest minimalna. Jeśli zatem warunki rynkowe się nie zmienią, to będziemy mieli do czynienia z paradoksalną sytuacją, w której podmioty najbardziej pożądane dla gospodarki – działające w najbardziej przejrzysty sposób, płacące największe podatki, unikające działań mogących nadszarpnąć ich reputację – nie będą w stanie nawiązać walki konkurencyjnej ze spółkami nienotowanymi. W konsekwencji publiczny rynek kapitałowy upadnie, a finansowanie innowacji dokonywane będzie nie przez inwestorów, lecz przez urzędników.

Dr Mirosław Kachniewski

Prezes Zarządu Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Firmy
Koniec złudzeń. Trwa paniczna wyprzedaż akcji Rafako
Firmy
Decora największe nadzieje wiąże z panelami winylowymi i ścianami mineralnymi
Firmy
Rosyjskie drony uderzyły w fabrykę polskiej firmy. Są ranni
Firmy
Kosmos otwiera się na firmy z Polski. Wykorzystają szansę?
Firmy
Grupa Protektor produkuje mniej obuwia niż rok temu
Firmy
Rafako i Serinus. Czyli emocjonalne pożegnanie z giełdą