ESEF – smartfonowa rewolucja

Raportowanie spółek giełdowych staje się coraz bardziej skomplikowane, co nie tylko rodzi określone problemy i koszty na etapie generowania coraz to nowych rodzajów informacji, ale także na etapie ich późniejszej analizy

Publikacja: 08.03.2017 16:40

Im więcej pisania – tym więcej czytania. Niby proste i logiczne, ale prowadzić może do kompletnej blokady informacyjnej, chyba że ludzkość wynajdzie sposób na przeprowadzenie rewolucji podobnej do zamiany telefonów komórkowych na smartfony. I wiele wskazuje na to, że właśnie taki sposób wynalazła.

Początkowo do wyceny wartości spółki wystarczał sam bilans. Przy stosunkowo prostych modelach biznesowych sama wiedza o aktywach i pasywach była wystarczająca do dość precyzyjnego określenia wartości spółki. Z czasem modele te stawały się coraz bardziej skomplikowane i konieczne stało się sporządzanie rachunku zysków i strat. Potem życie pokazało, że zyskowne przedsiębiorstwo też może upaść, jeśli w którymś momencie zabraknie finansowania, więc wymyślono sprawozdawczość przepływów finansowych. A kiedy się okazało, że cała ta infrastruktura rachunkowa dalej nie wyjaśnia wartości spółek na giełdzie – wprowadzono wymóg raportowania danych niefinansowych.

Na rosnącą liczbę raportów musimy nałożyć rosnący poziom ich skomplikowania, wynikający z coraz trudniejszych i obszerniejszych standardów sprawozdawczości, będących z kolei rezultatem konieczności opisywania coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości, nowych rodzajów umów, nowych struktur przepływów pieniężnych, nowych modeli biznesowych.

Pojawia się w tym miejscu pytanie, czy jest sens iść dalej tą drogą? Czy inwestorzy są w stanie właściwie przeanalizować rosnącą ilość danych? Moim zdaniem to jest ślepa uliczka, ale to implikuje drugie pytanie – którędy więc należy podążać? Odpowiedzi (i to nawet podwójnej) może nam udzielić lekcja wynikająca ze smartfonowej rewolucji.

Kilkanaście lat temu wymiana telefonu komórkowego na nowszy model wywoływała jednocześnie dreszcz emocji i przerażenia. Emocji, bo przecież będą jakieś nowinki – budzik, dzwonki polifoniczne, czy nawet aparat fotograficzny. Przerażenia natomiast, bo będzie to powiązane ze studiowaniem coraz bardziej obszernej instrukcji obsługi, pisanej tak samo hermetycznym językiem, jak „help" w programach informatycznych. Wydawało się, że doszliśmy do ściany, że nie może być już bardziej skomplikowanych telefonów, bo przeciętny „user" tego nie ogarnie.

I wtedy się okazało, że można stworzyć telefon nieskończenie bardziej skomplikowany, a jednocześnie w pełni intuicyjny, nie wymagający żadnej instrukcji obsługi. Wszystko robi sam, a jeśli potrzebuje od nas jakiejś reakcji, to nas o nią grzecznie poprosi. Smartfony całkowicie zmieniły nasz sposób interakcji z urządzeniem – z jednej strony ułatwiły korzystanie, z drugiej zaś – umożliwiły wykorzystanie tych urządzeń do zastosowań, o jakich do niedawna nie myśleli nawet pisarze science fiction.

Czy podobna rewolucja może się odbyć w dziedzinie raportowania? Jak najbardziej, bo technologia na to pozwala od dawna. Nie było tylko impulsu do podjęcia stosownych działań, a teraz się pojawił – inicjatywa jednolitego formatu sprawozdawczego (ESEF). Już za kilka lat (prawdopodobnie od roku 2020) spółki będą zobowiązane do opracowywania raportów w języku XBRL. Oznacza to, że każda dana z raportu będzie stosownie otagowana, przez co w bardzo prosty sposób będzie można dokonywać analizy tych danych. Prosty algorytm będzie mógł sam wybierać poszczególne rodzaje informacji z poszczególnych spółek i je sobie analizować. Takie rozwiązanie zmieni nie tylko tryb podejmowania decyzji inwestycyjnych, ale bardzo istotnie wpłynie na funkcjonowanie takich grup zawodowych jak analitycy, czy zarządzający aktywami.

Rewolucja w formacie raportowania może też w bardzo prosty sposób dotyczyć smartfonów wprost. Otóż nic nie stoi na przeszkodzie, aby opracować aplikację, która będzie olbrzymią pomocą przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Może to być normalna darmowa uniwersalna apka, a może też mieć wiele bardziej zaawansowanych funkcji umożliwiających personalizację portfela i generowanie alertów, jeśli jakieś wymyślone przez nas wskaźniki przekroczą określone przez nas parametry. Będzie to taki „algo-trading plus" – algorytm będzie identyfikował sytuacje zdefiniowane przez nas jako interesujące, a my sami na podstawie zgromadzonych przez smartfon informacji będziemy podejmować decyzje inwestycyjne.

Oczywiście przedstawione powyżej rozwiązania rodzić będą kolejne problemy. Mniej lub bardziej zautomatyzowane podejmowanie decyzji może spowodować, że zjawiska hossy i bessy staną się coraz silniejsze, gdyż wynikać będą nie tylko z przyczyn psychologicznych, ale dodatkowo także z podobnych „podpowiedzi". Już nie mówiąc o tym, że niejeden by chciał się włamać do takiej aplikacji, aby sterując naszymi decyzjami inwestycyjnymi zarobić trochę pieniędzy, albo zmienić bieg historii. Skoro już dziś wiemy, że można sterować wyborcami, to pewnie jutro możliwe okaże się sterowanie inwestorami. Prowadzić to może do bardzo interesujących zdarzeń na rynku. Wygranymi najprawdopodobniej okażą się ci, którzy zachowają najwięcej trzeźwego osądu. Dlatego warto pamiętać, że naszego własnego mózgu nie zastąpi nam żaden gadżet.

Dr Mirosław Kachniewski

Prezes Zarządu Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Firmy
Mercator Medical chce zainwestować w nieruchomości 150 mln zł w 2025 r.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Firmy
W Rafako czekają na syndyka i plan ratowania spółki
Firmy
Czy klimat inwestycyjny się poprawi?
Firmy
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Firmy
Na co mogą liczyć akcjonariusze Rafako
Firmy
Wysyp strategii spółek. Nachalna propaganda czy dobra praktyka?