W środę po rozpoczęciu sesji kurs Novaturasa na giełdzie w Warszawie się nie zmienia, mimo iż spółka zakończyła IV kwartał lekko pod kreską. Nie jest to jednak zaskoczenie, bo wcześniej sygnalizowała, że II półrocze może być trudne i rzeczywiście te zapowiedzi się potwierdziły. W 2018 r. przychody grupy wyniosły 181,8 mln euro, czyli wzrosły 28,8 proc, EBITDA była na poziomie 8 mln euro (spadek 25 proc.), a zysk netto wyniósł 5,4 mln euro (spadek o około jedną trzecią).
Grupa tłumaczy, że po bardzo dobrych rezultatach i wysokiej rentowności zanotowanej w pierwszej połowie 2018 r., w sezonie letnim wyniki znalazły się pod wpływem wyjątkowo upalnego i suchego lata we wszystkich krajach bałtyckich, co przełożyło się na mniejsze zainteresowanie wyjazdami zagranicznymi.
– Aby pobudzić popyt, musieliśmy skorygować nasze ceny, godząc się na obniżenie rentowności, szczególnie w III kwartale, a także – w mniejszym zakresie – w IV kwartale. Ponadto, w ostatnim kwartale 2018 r. z powodu problemów finansowych Small Planet Airlines musieliśmy zmienić przewoźnika lotniczego na Litwie. Wiązało się to z odpisami w wysokości 0,4 mln euro i wyższymi kosztami usług lotniczych, co dodatkowo obciążyło wynik EBITDA i zysk netto za IV kwartał oraz cały ubiegły rok – wyjaśnia, cytowany w komunikacie Tomas Stašknas, dyrektor finansowy Novaturasa.
Spółka podtrzymuje, że w perspektywie długookresowej zarząd zamierza rekomendować wypłatę dywidendy na poziomie 70–80 proc. zysku netto.
Pozytywną informacją jest też utrzymanie pod kontrolą kosztów operacyjnych: rosły wolniej niż przychody. Wyłączając prowizje, które zależą od wielkości przychodów ze sprzedaży, oraz jednorazowe wydatki związane z IPO i zmianą przewoźnika lotniczego, koszty operacyjne w 2018 r. poszły w górę o 1 proc. w porównaniu z 2017 r., podczas gdy w samym IV kwartale spadły o 11 proc. – wylicza spółka. Novaturas zadebiutował na GPW w 2018 r. Akcje w ofercie sprzedawał po 44,13 zł. W ostatnich dniach notowania oscylują w okolicach 34-35 zł.