Wiesław Rozłucki: Dobre tradycje powracają na GPW

Prezes giełdy musi być zdeterminowany do tego, aby walczyć o interes rynku kapitałowego, nawet ryzykując posadę. Do tego potrzebna jest też odwaga, również finansowa. Moim zdaniem Tomasz Bardziłowski ma te cechy – mówi Wiesław Rozłucki, pierwszy prezes GPW.

Publikacja: 06.02.2024 18:26

Wiesław Rozłucki, pierwszy prezes warszawskiej giełdy

Wiesław Rozłucki, pierwszy prezes warszawskiej giełdy

Foto: parkiet.tv

Zna pan Tomasza Bardziłowskiego, który został wybrany na prezesa GPW?

Oczywiście. Trudno nie znać kogoś, kto na rynku działa około 30 lat. Znam nie tylko Tomasza Bardziłowskiego, ale praktycznie wszystkich członków rady nadzorczej GPW, co w ostatnich latach rzadko mi się zdarzało.

Czytaj więcej

Tomasz Bardziłowski ma zastąpić Marka Dietla na stanowisku prezesa GPW

Tomasz Bardziłowski to dobry wybór na stanowisko prezesa GPW?

Moim zdaniem tak. Wydaje mi się, że giełda przez wiele lat miała szczęście, że zarówno w zarządzie, jak i radzie nadzorczej zasiadali ludzie związani z rynkiem kapitałowym. To była dobra tradycja i wydaje się, że teraz do niej wracamy. Tomasz Bardziłowski jest tego najlepszym przykładem. Jest to człowiek, który poznał rynek kapitałowy z różnych stron. Mam nadzieję, że będzie skutecznie kierował teraz GPW.

Kiedy pojawia się nowy prezes GPW, oczywiście zawsze porusza się temat wyzwań, jakie przed nim stoją. Jakie pana zdaniem są to obecnie wyzwania?

Wyzwania są bardzo duże. Wielokrotnie wyrażałem niezadowolenie ze stanu rynku kapitałowego. Patrząc na zachowanie polskich indeksów giełdowych przez ostatnie lata, znajdują się one na szarym końcu indeksów giełd europejskich. To oznacza, że na naszej giełdzie w długim terminie się nie zarabia. To rodzi pytanie o rolę giełdy w gospodarce. Proszę zwrócić uwagę, że wyceny akcji nie idą w górę równolegle ze wzrostem PKB. Udział kapitalizacji spółek giełdowych w PKB w ciągu ostatnich lat się zmniejszył z około 40 proc. do nieco ponad 20 proc. To są niepokojące sygnały.

Oczywiście winą za ten stan rzeczy nie można obwiniać instytucji rynku kapitałowego. Moim zdaniem winę za to ponosi szeroko pojęta polityka gospodarcza państwa. To z kolei determinuje wyzwania stojące przed prezesem giełdy. Zarząd i rada nadzorcza GPW muszą bardzo stanowczo walczyć o interes rynku kapitałowego, tak aby polityka gospodarcza państwa traktowała giełdę nie jako źródło opodatkowania i pozyskania pieniędzy dla transferów społecznych, ale jako motor rozwoju gospodarczego i innowacji. O to należy walczyć również z władzami gospodarczymi i politycznymi.

Jakie cechy powinien więc mieć dobry prezes GPW? A może najważniejsze jest to, by miał „dojście” do rządu i by jego głos faktycznie był brany pod uwagę?

Dokładnie tak jest, ale do tego potrzebna jest też determinacja. Prezes giełdy musi być zdeterminowany do tego, aby walczyć o interes rynku kapitałowego, nawet ryzykując posadę. Do tego potrzebna jest też odwaga osobista, ale też niezależność finansowa. Ktoś, kto chce walczyć o interes rynku kapitałowego, nie powinien drżeć każdego dnia o swoje finanse i myśleć, co się stanie w przypadku utraty posady. Wydaje mi się, że Tomasz Bardziłowski spełnia wszystkie kryteria, o których wspomniałem. Czas pokaże, czy faktycznie będzie stanowczy i skuteczny.

Trzeba przy tym pamiętać, że odwaga to za mało. Po drugiej stronie też przecież muszą być ludzie, którzy będą słuchać prezesa GPW i będą przekonani, że polski interes gospodarczy jest tożsamy z interesem polskiego rynku kapitałowego. Jeśli polityka gospodarcza będzie pomijać giełdę, trudno będzie się przebić. Mam nadzieję, że nowy rząd tego nie będzie jednak robił.

Tomasz Bardziłowski, jeśli dostanie zgodę KNF, zostanie prezesem GPW. Ministrem finansów jest Andrzej Domański, człowiek, który również wywodzi się z rynku kapitałowego. Ten układ powoduje, że chyba można być optymistą, jeśli chodzi o przyszłość rynku?

Zgadza się. Mam nadzieję, że KNF nie będzie długo rozpatrywać kandydatury Tomasza Bardziłowskiego. Faktycznie obie osoby, o których pan wspomniał, dobrze rokują dla zrozumienia rynku kapitałowego. Mam też nadzieję, że pozycja ministra finansów w obecnym rządzie będzie mocniejsza niż w poprzednich rządach. Ważne jest, by minister finansów kreował politykę gospodarczą państwa, a nie tylko realizował inne potrzebny, które są narzucane.

Czy minister finansów powinien pomyśleć o stworzeniu nowej strategii rynku kapitałowego?

Wydaje mi się, że nie jest to potrzebne, a przynajmniej nie w tej chwili. Jest oczywiście kilka kwestii, które trzeba zmienić. Strategia, która zakończyła się w ubiegłym roku, wiele drobnych rzeczy naprawiła, ale wiele fundamentalnych spraw jest niezałatwionych i oddziałują one negatywnie. Przykład? Rynek domaga się REIT-ów, a one nadal nie funkcjonują u nas tak, jak powinny. Kolejny przykład to sąd rynku kapitałowego, który nie został powołany. Nie wiem, czy do tego trzeba kolejnej strategii. Nie powtarzajmy historii z poprzednią strategią, na której temat dyskutowano wiele lat, później dwa–trzy lata ją przygotowywano, później realizowano, a na koniec niewiele z tego wyszło. Powtarzanie tego typu działań nie ma więc absolutnie sensu. Krótki dokument pokazujący, co dokładnie trzeba zrobić, byłby wystarczający. Za jakiś czas natomiast można ponownie się zastanowić, czy potrzebna jest większa strategia.

Wróćmy do samej GPW. Największe europejskie giełdy bardzo mocno stawiają na dywersyfikację biznesową, tak by bardziej uniezależnić się od bieżącej koniunktury rynkowej. To jest kierunek również dla GPW?

Zdecydowanie tak. Już teraz można powiedzieć, że GPW zmierza właśnie w tym kierunku. Z ostatnich raportów wynika, że już kilkanaście procent przychodów stanowią usługi niezwiązane z obrotem, np. usługi informatyczne. Giełdy zachodnie są oczywiście o wiele większymi spółkami i tam przychody z obrotu to już czasami mniej niż 20 proc. Reszta pochodzi np. ze sprzedaży informacji czy usług technologicznych. Ten trend na giełdach zachodnich trwa już od kilkunastu lat i rynki te są bardziej zaawansowane. Najlepszym przykładem jest giełda londyńska, która główne przychody czerpie ze sprzedaży informacji, a przychody z obrotu to zaledwie kilka procent. Nasza giełda powinna więc podążać w tym kierunku, tak aby usługi poza obrotem umożliwiały stopniowe obniżanie opłat giełdowych. Jest to ważny temat, który przewija się od lat, natomiast jakiś kompromis między giełdą a środowiskiem maklerskim powinien być osiągnięty w tym temacie.

Tomasz Bardziłowski to makler z krwi i kości, a skoro tak, to pewnie trzeba zakładać, że dyskusja na takie tematy jak opłaty giełdowe czy też „giełda na giełdzie” znów może odżyć.

Tak, ale zwracam uwagę na jedną rzecz. Na giełdzie, w zarządzie oraz w radzie nadzorczej nie ma reprezentantów różnych środowisk. Oni oczywiście mogli przez te środowiska być proponowani, ale w momencie, kiedy stają się częścią władz giełdy, mają dbać o interes giełdy. Giełda zgodnie ze statutem jest spółką publiczną i ma realizować swoje zadania, czyli budować wartość dla akcjonariuszy. To jednak też oznacza pozostawanie konkurencyjną. Nie możemy sobie pozwolić, aby GPW poprzez np. zbyt wysokie opłaty straciła dominującą pozycję w obrocie polskimi akcjami. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że obecnie około 90 proc. obrotu polskimi akcjami odbywa się właśnie na GPW. Na innych giełdach sytuacja wygląda już inaczej. W związku z tym trzeba wyważyć interes giełdy, zarówno jako instytucji infrastrukturalnej, jak i giełdy jako spółki notowanej na giełdzie.

A co z dalszą obecnością giełdy na giełdzie?

Jestem za tym, aby GPW nadal była spółką publiczną. To powinno tworzyć presję na obniżanie kosztów. Giełda jako spółka giełdowa jest też transparentna i dość łatwo można się zorientować, które koszty można obniżyć i co można zrobić, by poprawić efektywność. Tego typu presja jest potrzebna. Obawiam się, że inny model nie będzie specjalnie zmuszał do tego, by obniżać koszty. Bardzo łatwo jest zarządowi giełdy udowodnić, że koszty są uzasadnione, ich wzrost również, a przez to także można uzasadnić wzrost opłat. Widać to dobrze na przykładzie spółek energetycznych, które dosyć łatwo przerzucają koszty, szczególnie na odbiorców komercyjnych.

A czy w interesie giełdy jest również ekspansja zagraniczna? Oczywiście mówiąc o takiej ekspansji w przypadku GPW, pierwszym, co dziś przychodzi na myśl, jest wątek giełdy w Armenii...

Ekspansja zagraniczna na pewno nie jest łatwa. Sam tego doświadczyłem, kiedy byłem członkiem Rady Giełdy i dyskutowano o połączeniu się z giełdą w Wiedniu. Trzeba było wtedy dokładnie sprawdzić synergie kosztowe i przychodowe i z naszych analiz wynikało, że jednak nie będzie to dla GPW dobry interes. Politycznie może wyglądałoby to dobrze, natomiast z punktu widzenia GPW nie było to aż tak przekonujące.

Jeśli chodzi o giełdę w Armenii, to za tą inwestycją stała chyba głównie atrakcyjna wycena tego rynku. Powodem mogło być również to, że nasz nowy system transakcyjny, który jest szykowany na GPW, mógłby być zastosowany na tamtejszym rynku, a może też na innych giełdach. Czas pokaże, czy ten projekt faktycznie da się skomercjalizować.

Wracając natomiast do tematu ekspansji międzynarodowej, w dzisiejszych warunkach fuzje giełdowe z powodów związanych z technologią, ale i z regulacjami są bardzo trudne. Wizerunkowo takie pomysły się bronią, ale później zaczynają się problemy. Niezależnie od tego, co zrobimy z samymi giełdami, to przecież w każdym kraju pozostanie lokalny regulator, który będzie chciał mieć pełną władzę nad obszarem związanym ze swoim rynkiem. Jest to więc bardzo skomplikowana kwestia i nie wiem, czy dzisiaj przejęcia i fuzje są właściwym kierunkiem rozwoju.

Finanse
Trudny spadek po GNB
Finanse
Roszady w rejestrze shortów
Finanse
ZBP: Kredyt „Mieszkanie na start” wcale nie taki atrakcyjny
Finanse
Sławomir Panasiuk zamienia KDPW na GPW
Finanse
WIG20 obchodzi 30 urodziny. W ostatnich latach przeżywał prawdziwą huśtawkę nastrojów
Finanse
Szansa na małą dywersyfikację oszczędności emerytalnych