Pod koniec marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że rząd chce szybko rozstrzygnąć losy otwartych funduszy emerytalnych. Premier zdradził, że bliska jest mu koncepcja, w której 25 proc. aktywów OFE, w tym aktywa ulokowane w zagranicznych akcjach i obligacjach, trafiłoby do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a pozostałe 75 proc. na specjalne, prywatne konta emerytalne obywateli.
Szybko okazało się, że to niejedyny wariant. Premier poprosił bowiem Ministerstwo Finansów o przygotowanie opcji, w której na indywidualne konta emerytalne obywateli pójdzie 100 proc. oszczędności z OFE. – W tej chwili rozważane są oba warianty. Żadnych decyzji jeszcze nie ma, ale w mojej ocenie szanse tego drugiego rosną – opowiadał nasz pragnący zachować anonimowość rozmówca, zbliżony do rządu. Jego zdaniem decyzję co do przyszłości OFE premier może ogłosić już w kwietniu. Cała operacja zaś może być przeprowadzona jeszcze przed uruchomieniem pierwszych PPK, czyli przed 1 lipca, a jeśli to się nie uda, to przed jesiennymi wyborami.
Trzeci wariant
Okazuje się jednak, że i te dwa warianty podziału pieniędzy zgromadzonych w OFE nie wyczerpują wszystkich możliwości. – Jest jeszcze trzeci wariant – mówi Marcin Wojewódka, wiceprezes Instytutu Emerytalnego. – Całość oszczędności z OFE idzie na subkonta obywateli w ZUS – wyjaśnia.
Tłumaczy, że rząd potrzebuje teraz 40 mld zł na sfinansowanie obietnic z „piątki Kaczyńskiego".
– Jaki interes miałby w tym, żeby oddawać pieniądze z OFE na IKE czy IKZE obywateli? To i tak nie poprawi nastawienia Polaków do długoterminowego oszczędzania. Jeśli dostaną pieniądze z OFE, będą zadowoleni, że przynajmniej tych pieniędzy rząd im już nie zabierze. Wcale to jednak nie znaczy, że rzucą się do oszczędzania w PPK – przekonuje ekspert. – Tymczasem po przeniesieniu pieniędzy na subkonta w ZUS rząd będzie miał pieniądze na pokrycie deficytu w FUS przez rok czy dwa – dodaje.