Jeśli ustawa wejdzie w życie i maksymalne koszty pozaodsetkowe zostaną bez wyjątków ścięte do 20 proc., zakończy się działalność sektora instytucji pożyczkowych – ostrzega Polski Związek Instytucji Pożyczkowych. Zdaniem związku skutkiem ustawy będzie m.in. rozwój pożyczek bezumownych w szarej strefie i lombardach dla najbardziej zdesperowanych konsumentów, próby obchodzenia limitu przez skomplikowane konstrukcje prawne lub struktury zagraniczne i wzrost wykluczenia finansowego poprzez odcięcie konsumentów od możliwości zaciągnięcia legalnej, drobnej, krótkoterminowej pożyczki, której nie było i nie ma w ofercie banków.
– Podzielam opinię, że w wyniku proponowanych zmian osoby, które są obecnie klientami instytucji pożyczkowych, trafią w większości do nieregulowanej szarej strefy, gdzie nie obowiązują żadne reguły, ponieważ nie znajdą finansowania w sektorze bankowym. Jak ta branża jest potrzebna, świadczą statystyki: sektor udziela pożyczek rzędu 6–7 mld zł rocznie i obsługuje ok. 3 mln klientów – mówi Krzysztof Waliszewski, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Jego zdaniem na tak drastyczne (w stosunku rocznym ponaddwukrotne) obniżenie pozaodsetkowych kosztów kredytu są narażone wszystkie firmy pożyczkowe. Przedstawiciele branży wskazują, że najmocniej skutki ustawy odczują firmy działające w tradycyjnym modelu, niesprzedające pożyczek online, i te koncentrujące się na „chwilówkach", czyli 1-, 2-miesięcznych pożyczkach na niewielkie kwoty dla najbardziej ryzykownych klientów.
– Ze względu na ograniczenie maksymalnego oprocentowania do 10 proc. rocznie firmy pożyczkowe pokrywają z opłat i prowizji nie tylko koszty swego funkcjonowania, ale też koszty finansowania w formie innej i droższej niż depozyty bankowe – mówi Waliszewski. To w dużej mierze obligacje i PZIP boi się krachu na tym rynku.
Co z bankami? – Nowa wersja ustawy nie powinna bardzo wpłynąć na banki. Z danych NBP wynika, że średnie efektywne oprocentowanie, czyli uwzględniające wszystkie koszty jak opłaty, prowizje, ubezpieczenia, wynosi ok. 13,5 proc. Samo średnie oprocentowanie to 8 proc., więc różnica, czyli koszty nieodsetkowe, to ok. 5–6 pkt proc. Nie jest to dużo. Oczywiście to tylko dane średnie, ale banki stosunkowo niewiele udzielają kredytów na niskie kwoty i krótki okres, w których dodatkowe opłaty mają najwyższy udział w łącznych kosztach. A jeśli już to robią, to głównie online, czyli taniej, i do swoich klientów, gdzie ryzyko jest lepiej kontrolowane, co powoduje, że nie ma potrzeby śrubowania dodatkowych opłat pozaodsetkowych – mówi Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego.