„Ograniczenia wynikające z epidemii koronawirusa sprawiły, że wiele osób utraciło źródło swoich dochodów lub zostały one znacznie ograniczone. Może się zdarzyć, że skorzystają oni z szybkich kredytów konsumenckich, tzw. chwilówek. Na przykład konsument może potrzebować pożyczki 1000 zł dla zachowania płynności finansowej do końca miesiąca. Są to pozornie atrakcyjne oferty ze stosunkowo niskim oprocentowaniem, jednak w rzeczywistości kredytobiorca musi zapłacić dużo więcej za koszty pozaodsetkowe, np. prowizje" – argumentuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Urząd chce, aby było taniej
Tomasz Chróstny, prezes UOKiK, zaproponował projekt zmian w przepisach, który znacznie obniży te koszty. Zbliżające się tygodnie niosą dla konsumentów wiele zagrożeń, w tym ryzyko znaczącego obniżenia się dotychczasowych dochodów i wpadnięcia w pułapkę zadłużenia. Istnieje obawa, że po zakończeniu stanu epidemiologicznego konsumenci pozostaną ze sporym długiem – twierdzi urząd.
- W ramach tarczy antykryzysowej zaproponowaliśmy, aby tymczasowo wyznaczyć ustawowo niższy, maksymalny poziom kosztów pozaodsetkowych dla kredytów konsumenckich – mówi Chróstny.
Jego propozycja oznacza, że dla pożyczek krótszych niż 30 dni koszty pozaodsetkowe nie będą mogły wynieść więcej niż 5 proc., zaś dla produktów trwających 30 dni i dłużej poziom kosztów będzie mógł wynosić od 15 proc. plus 6 procent za każdy rok trwania pożyczki – czyli, przykładowo, nie więcej niż 21 proc. przy pożyczce udzielonej na rok. Dodatkowo, niezależnie od długości trwania pożyczki, poziom kosztów pozaodsetkowych nie może przekroczyć 45 proc. (obecnie limit to 100 proc.).
Urząd wskazuje, że redukcja kosztów pozaodsetkowych jest kluczowa z punktu widzenia obniżenia całkowitych kosztów kredytów konsumenckich czy pożyczek. Odsetki w przypadku krótkoterminowych kredytów są stosunkowo niewielkie, mogą wynieść maksymalnie 9 proc. rocznie.