W 2016 r. już 12 państw osiągnęło nadwyżkę lub przynajmniej miało zbilansowane wydatki i dochody, podczas gdy rok wcześniej było ich tylko cztery. Nadwyżką w 2016 r. mogły pochwalić się m.in. Niemcy, Holandia, a nawet Grecja, a także kilka państw z naszego regionu (np. Czechy, Estonia czy Bułgaria).
Rok wcześniej – tylko Luksemburg, Szwecja, Niemcy i Estonia. W sumie deficyt w całej UE wyniósł 1,7 proc. PKB, czyli był o 0,7 pkt proc. niższy niż w 2015 r. – Takie dane wskazują, że większość krajów UE zaczęła poważnie traktować problem przywracania równowagi w finansach państwa – komentuje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
Polska na tym tle nie wypada najlepiej. Zeszły rok zamknęliśmy deficytem na poziomie 2,4 proc., a gorszy wynik pokazało tylko pięć państw. – Co prawda wśród tych gorszych jest i Francja, i Wielka Brytania, czyli znaczące gospodarki UE. Ale wcale nie znaczy to, że warto podążać ich ścieżką – zastrzega Krzysztoszek. W porównaniu z 2015 r. udało się w Polsce obniżyć deficyt, ale tylko o 0,2 pkt proc., więc także pod względem zacieśnienia fiskalnego należy do ogona UE. Aż w 20 państwach skala poprawy była wyraźnie większa (od 0,3 i 0,4 pkt proc. PKB odpowiednio we Włoszech i Dani do 2,6 i 6,6 pkt proc. PKB w Chorwacji i w Grecji).
– Oczywiście na takie zacieśnienie wpływ ma wiele czynników, ale głównie to mieszanka w miarę ostrożnej polityki wydatkowej i relatywnie szybkiego wzrostu gospodarczego – zauważa Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy. – W Polsce też mieliśmy w zeszłym roku w miarę dobry wzrost PKB, ale deficyt spadł głównie ze względu na spadek wydatków na inwestycje publiczne. Wydatki na transfery do gospodarstw domowych się zwiększyły – podkreśla Kalisz. Jego zdaniem w tym roku deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie do ok. 2,9 proc. PKB. – W 2017 r. nie powinniśmy przekroczyć limitu 3 proc. PKB, ale jest to scenariusz, który może się zrealizować, gdy dojdzie do głębszego spowolnienie gospodarczego.