W ostatnich latach giełda Chicago Stock Exchange publikowała Implied Volatility Index. Jest to wskaźnik, który bada korelacje między składnikami 50 największych akcji w S&P 500. Inwestorzy mogą poprawić swoje decyzje inwestycyjne poprzez poznanie korelacji pomiędzy składnikami indeksu. Na przykład indeks może mieć zerową zmianę w ciągu dnia, ponieważ żaden z komponentów się nie poruszył lub połowa komponentów wzrosła, a druga połowa spadła. W pierwszym przypadku korelacja byłaby bardzo wysoka, podczas gdy w drugim byłaby bardzo niska. Innymi słowy, indeks może mieć bardzo niską zmienność sam w sobie, podczas gdy jego komponenty mogą mieć faktycznie dość dużą zmienność.
W ostatnich latach korelacja między akcjami indeksu jest znacznie mniejsza, co wskazuje, że zakres, w jakim akcje rosną i spadają w sposób skoordynowany, jest jednym z najniższych w historii. Teoretycznie aktywni zarządzający funduszami, którzy starają się wybierać najlepsze inwestycje i unikać najgorszych, powinni potencjalnie wyróżniać się, gdy niektóre akcje spadają, a inne rosną, a różnica między zwycięzcami a przegranymi rośnie.
W praktyce jednak aktywne fundusze nie radzą sobie najlepiej. Poziom efektywności rynków finansowych staje się coraz wyższy, a zdolność zarządzających inwestycjami do wybierania najlepszych akcji w określonym okresie staje się zadaniem coraz mniej prawdopodobnym.
Pomimo tego pozornie idealnego dla inwestycji środowiska aktywni zarządzający funduszami radzili sobie w tym roku jeszcze słabiej niż zwykle. W I połowie 2024 r., według firmy badawczej Morningstar, tylko 18,2 proc. aktywnie zarządzanych funduszy inwestycyjnych i ETF, które porównują się do indeksu S&P 500, zdołało go pokonać.
Jest to spadek z poziomu 19,2 proc. w I połowie ubiegłego roku i z 19,8 proc. w całym 2023 r. W ciągu ostatniej dekady, według badań Standard and Poor’s, tylko 12,6 proc. aktywnie zarządzanych funduszy osiągnęło lepsze wyniki niż S&P 500. Nawet rzucanie monetą ma większe szanse.