Mogłoby być zatem lekko, a nawet – być może – zabawnie, ale znowu się nie uda. Co przypomina mi, jeśli chodzi o nieudane próby, niedawną rozmowę z kolegą przy kawie. Wspominaliśmy, jak to było w Ameryce w latach 90. Poznaliśmy w tamtych czasach rodzinę przedsiębiorców z Milwaukee. Odnieśli ogromny sukces, coś tam produkując. Zarabiali tak dużo pieniędzy, że naprawdę nie wiedzieli, co z nimi robić. Uruchamiali kolejne biznesy, niektóre teoretycznie nie miały prawa się udać, ale wszystko działało, jak trzeba. W końcu na serio postanowili rozprawić się z nadmiarem pieniędzy. Założyli wydawnictwo, żeby wydawało książki. Dużo książek. I znowu się nie udało, bo wydawnictwo miało od razu zysk. I tak się męczą, zdaje się, że do dzisiaj.
Ale do rzeczy.
Otóż na stronie internetowej „Le Monde”, szacownego dziennika francuskiej liberalnej inteligencji, można znaleźć informacje o wywiadzie, którego udzieliła córka Brigitte Macron, czyli córka małżonki prezydenta Francji. Córka nazywa się Tiphaine Auzière, jest adwokatem. Cóż to za piękne imię – Tiphaine. Istnieje w kulturze francuskiej, owszem, ale rzadko się je spotyka. Francuska wersja angielskiego imienia Tiffany. A obie odmiany wywodzą się, nawiasem mówiąc, z greki.
Ale do rzeczy.
Okazuje się, że we Francji funkcjonuje plotka, że Brigitte Macron była mężczyzną, a może nawet i jest nadal. Puszczono ją w obieg w 2021 r. Plotka nie tylko nie wygasa, ale nawet obrasta w kolejne sensacje. Jak na przykład w taką, że pani Brigitte urodziła się – jako chłopiec – w zupełnie innej rodzinie, niż się sądzi, a osoby znane dotąd opinii publicznej jako rodzice nigdy nie istniały. I że otoczono to najściślejszą tajemnicą państwową.