Złoty staje się zbyt silny?

Zajmę się dwiema kontrowersyjnymi sprawami, które teoretycznie mogły lub mogą wpływać na zachowanie rynków.

Publikacja: 30.11.2023 21:00

Piotr Kuczyński, analityk, DI Xelion

Piotr Kuczyński, analityk, DI Xelion

Foto: fot. P. Guzik

Analityk rynków finansowych musi zacząć tekst od niepokoju wywołanego… umocnieniem złotego. Tak, to jest nieco niepokojące. Kurs EUR/PLN pokonał 13-letnią linię trendu wzrostowego biegnącą nad 4,37 PLN. Kurs USD/PLN naruszył (w dniu pisania tekstu) mocne wsparcie na poziomie 3,95 PLN.

To ostatnie mnie nie martwi, bo wymiana handlowa w dolarach skupia się przede wszystkim na imporcie (większość to surowce energetyczne). Im mocniejszy złoty do dolara, tym lepiej, bo wpływa (niezbyt jednak mocno) na ograniczenie inflacji. Gorzej jest z umocnieniem złotego do euro. Olbrzymia większość naszego eksportu idzie do strefy euro, więc silny złoty zmniejsza jego konkurencyjność. Mam wrażenie, że zbliżamy się już do poziomów, przy których eksporterzy będą się martwili.

Dlaczego złoty jest taki mocny? Z dwóch powodów. Po pierwsze, kurs EUR/USD od początku października wzrósł o blisko 5,5 proc., a to zawsze pomaga złotemu. W tym okresie kurs EUR/PLN spadł o blisko 7 proc., a USD/PLN o ponad 11 proc. (na przykład forint zyskał niewiele ponad 3 proc.). Po drugie, oczywiście wpływ miał wynik wyborów. Już następnego dnia po wyborach kursy walut gwałtownie spadały. O powodach, dla których polskie aktywa są tak dobrze oceniane, pisałem już poprzednio, więc nie będę się tutaj powtarzał.

Zajmę się dwiema kontrowersyjnymi sprawami, które teoretycznie mogły lub mogą wpływać na zachowanie rynków. Po pierwsze, chodzi o przedłużenie kadencji szefa KNF profesora Jacka Jastrzębskiego na kolejnych pięć lat przez premiera Mateusza Morawieckiego. Zgadzam się, że Morawiecki zgodnie z prawem mógł, ale nie powinien dokonywać takiego wyboru. Jednak nie zgadzam się z tymi, którzy krytykują wybór od strony personalnej. Jastrzębski ma w sektorze bankowym dobre notowania i nie widziałem nigdzie zarzutów o polityczne działanie podczas jego pięcioletniej kadencji. Powiem więc, że lepsze jest wrogiem dobrego i dla dobra rynku należy zamknąć dyskusję nad tym wyborem. Na szczęście złoty na tę nominację negatywnie nie zareagował, a nawet się umocnił.

Gorzej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o prezesa NBP Adama Glapińskiego. Dużo się ostatnio mówi o postawieniu go przed Trybunałem Stanu, bo wśród 100 konkretów Platformy Obywatelskiej jest i ten właśnie, a o taką decyzję jest bardzo łatwo, bo potrzeba jedynie głosów 231 posłów. Art. 227 ust. 4. Konstytucji RP mówi, że „prezes Narodowego Banku Polskiego nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością jego urzędu”. Postawienie zarzutów powoduje automatycznie zawieszenie w sprawowaniu urzędu prezesa NBP.

I jedynie tutaj, według mnie, można znaleźć powód dla postawienia prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Nie ulega wątpliwości, że Adam Glapiński nie ukrywał swoich przekonań politycznych i niechęci do opozycji. Poza tym „szarża” NBP mająca na celu osłabienie złotego w grudniu 2020 r. po to, żeby bank więcej pieniędzy mógł wpłacić do budżetu, jest dowodem wprost na polityczne zaangażowanie. Obserwuję i komentuję wszystkie konferencje prezesa i muszę powiedzieć, że bardzo in minus odbiegają one od tego, co widzi się poza Polską. Nie można mówić, że zapewnia w ten sposób „godność urzędu”.

Za to całkowicie nie zgadzam się z często wysuwanym argumentem, zgodnie z którym, ponieważ NBP nie może finansować potrzeb rządu (tak jak i inne banki europejskie), to jego poluzowanie ilościowe powinno być potraktowane jako obejście prawa i jako złamanie konstytucji. Według mnie próba ukarania prezesa NBP za skup obligacji od banków komercyjnych, które kupowały obligacje emitowane przez rząd, spali na panewce. NBP kupował od banków różne obligacje, niekoniecznie te, które emitował rząd. A nawet jeśli kupował tylko obligacje rządowe, to gdzie jest dowód na to, że takie obejście prawa zostało wcześniej ustalone przez zainteresowane strony? Poza tym, jeśli NBP łamał prawo, to robił to w porozumieniu z zarządami banków i rządem. Serio chcemy takich procesów? Może znajdą się jacyś sygnaliści, ale ja bym tą drogą nie szedł. To rzeczywiście mogłoby spowodować reakcje innych banków centralnych (z EBC na czele), czym grozi NBP.

Zdecydowanie nie szedłbym drogą, którą chce iść część komentatorów, czyli zarzucania Glapińskiemu spowodowania drożyzny przez niewłaściwą politykę monetarną realizowaną przez RPP. Po pierwsze, to były decyzje RPP, a nie samego jej prezesa, a po drugie takie decyzje zależą od oceny sytuacji, która to ocena może nie być prawidłowa, co wiele razy zdarzało się zarówno EBC, jak i Fedowi. I nikt za to karany być nie może.

Na koniec – nie wierzę w to, że postawienie prezesa Glapińskiego pod Trybunałem Stanu z powodu zaangażowania politycznego doprowadziłoby do przeceny złotego. Wszyscy na świecie wiedzą, jaki jest problem z Glapińskim, i śmiem twierdzić, że jego zawieszenie z powodu politycznego zaangażowania zostałoby przyjęte albo umocnieniem naszej waluty, albo (w ostateczności) znikomą i krótkotrwałą reakcją negatywną. Wykorzystanie pozostałych dwóch powodów do zawieszenia prezesa rynki najpewniej nie przyjęłyby już tak spokojnie, chociaż też dramatu bym nie oczekiwał.

Felietony
30 lat z WIG20
Felietony
Co czeka rynek venture capital w Polsce?
Felietony
Dwie strony medalu
Felietony
Rozważając błędy młodości. I błędy w ogóle
Felietony
Trudne relacje
Felietony
Zmiana perspektyw polityki Fedu