Na początek należy wyjaśnić, dlaczego obecnie na GPW mamy już do czynienia z kolejną hossą. Zwyczajowo na rynkach przyjmuje się, że o hossie można mówić, kiedy indeks wzrośnie od ostatniego minimum o przynajmniej 20 proc. Podobnie podchodzi się do określenia bessy – wymagany jest wtedy spadek o 20 proc. w stosunku do najwyższego poziomu. Jednak w oparciu o historię notowań WIG-u lepszym poziomem granicznym wydaje się być 25 proc., ponieważ zdarzały się na polskim rynku zmiany kierunku sięgające 20–25 proc. bez odwrócenia głównego trendu. Niemniej jednak nawet to bardziej restrykcyjne kryterium zostało już spełnione. Od dołka wyznaczonego przez WIG 13 października ubiegłego roku indeks zyskał już ponad 30 proc.
Oznacza to, że od tego dnia zapanowała na GPW kolejna hossa. Warto zatem spojrzeć na historię notowań, by spróbować odpowiedzieć na pytanie, jak długo mogą potrwać wzrosty na naszej giełdzie. Zasięg hossy możemy mierzyć w czasie jej trwania lub wartością zmiany od dołka do szczytu. Spójrzmy najpierw na to pierwsze kryterium. Jako baza do analizy posłuży okres, począwszy od wiosny 1995 r. do jesieni 2022 r. Wyłącza on początki rynku kapitałowego w Polsce ze względu na jego niedojrzałość oraz nietypową zmienność w tym okresie. Podczas tych wybranych 27 lat mieliśmy do czynienia z ośmioma cyklami hossa-bessa zdefiniowanymi wspomnianym progiem 25 proc. (licząc na podstawie dziennych cen zamknięcia), co pozwala już wyciągać pewne wnioski.
Okresy wzrostów bez korekty przekraczającej 25 proc., która oznaczałaby zmianę trendu, trwały w przeszłości od dwóch do 70 miesięcy. Pomijając jeden krótki czas odreagowania w 1998 r., który był raczej silną korektą niż nową hossą, przedział ten wynosiłby od 18 do 70 miesięcy przy medianie wskazującej na 24 miesiące. Typowa hossa trwa zatem około dwóch lat, przy czym odchylenia od tej wartości mogą być znaczące. Jest nawet takie powiedzenie, że hossa nie umiera ze starości, czyli nie kończy się tylko dlatego, że upłynął określony przedział czasu. Najlepszym dowodem tego był prawie sześcioletni okres prowadzący do szczytów w 2007 r. Odwrócenie trendu następuje zwykle z powodu zbyt wygórowanych wycen, zacieśnienia monetarnego przez bank centralny, pogorszenia koniunktury w gospodarce lub innych czynników ze sfery ekonomicznej bądź politycznej. Przenosząc jednak wskazany wynik na obecną sytuację, moglibyśmy spodziewać się kolejnego szczytu notowań najwcześniej wiosną 2024 r., natomiast jesień przyszłego roku byłaby najbardziej prawdopodobnym momentem zakończenia hossy.
Drugie niemniej istotne pytanie dotyczy potencjalnej skali wzrostów, których możemy spodziewać się po trendzie wzrostowym. Zasięg rynku byka w przeszłości był bardzo różny – od nieco ponad 40 proc. w trakcie najkrótszej hossy w 1998 r. do prawie 500 proc. w okresie najsilniejszych wzrostów w latach 2001–2007. Mediana, czyli wartość środkowa tego przedziału, wynosi 110 proc. Warto zwrócić uwagę, że hossy o najmniejszej skali występowały po poprzedzających je okresach stosunkowo płytkich i krótkich spadków. Potencjał odreagowania wtedy był istotnie mniejszy, a punkt startowy dla wzrostów nie był aż tak korzystny, co ograniczyło wygenerowane później stopy zwrotu, które i tak wynosiły około 60 proc.