W dobie wojny na wschodzie Europy i związanych z tym problemów z importem surowców publikacja ta ma szczególne znaczenie. Wynika z niej, iż średni dla całej Unii Europejskiej poziom wskaźnika w 2020 r. (za taki okres dostępne są dane) wyniósł 57,5 proc. i w ciągu ostatniej dekady niewiele się zmienił. W 2010 r. poziom ten wyniósł 56,3 proc. Taki wynik oznacza, że ponad połowa potrzeb energetycznych w Unii jako całości była zaspakajana poprzez import surowców energetycznych. W 2020 r. głównymi importowanymi produktami energetycznymi były produkty ropopochodne stanowiące prawie dwie trzecie importu energii na obszar unijny oraz gaz ziemny. Najistotniejsze kierunki, z których kraje unijne kupowały surowce, dotyczyły najbliżej geograficznie położonych Rosji i Norwegii.

W 2020 r. blisko 29 proc. importu ropy naftowej spoza UE pochodziło z Rosji, 8 proc. z Norwegii, a 7 proc. z Arabii Saudyjskiej i W. Brytanii. Z Rosji importowano też 43 proc. gazu ziemnego, 21 proc. z Norwegii, a 8 proc. z Algierii. Jeszcze większe uzależnienie widać w przypadku importu węgla, którego aż 54 proc. pochodziło z kierunku rosyjskiego. W tym kontekście nie może budzić zdziwienia raczej ostrożna polityka sankcji w zakresie ograniczenia importu surowców z Rosji. Natomiast obawy mogą budzić odmienne od ogólnounijnych tendencje widoczne w przypadku Polski. Nasz wskaźnik uzależnienia w 2020 r. wyniósł 42,8 proc., a więc wciąż znajdował się poniżej średniej unijnej. Jednak dziesięć lat wcześniej wskaźnik ten wynosił tylko 10,8 proc. Zatem miniona dekada charakteryzowała się wyraźnym pogorszeniem poziomu bezpieczeństwa energetycznego kraju. Gorsza w tym zakresie od Polski okazała się jedynie Dania, gdzie w 2010 r. notowano nadwyżkę surowców na poziomie prawie 36 proc., aby dziesięć lat później odnotować deficyt równy 44,9 proc.

Pogorszenie wskaźnika w przypadku Polski to w dużej mierze wynik spadku udziału węgla kamiennego i brunatnego w produkcji energii elektrycznej. W 2010 r. udział ten wynosił 90 proc., a w 2020 r. – jak wynika z danych Agencji Rynku Energii – spadł poniżej 70 proc. Co więcej, w kolejnych latach wobec perspektywy implementacji pakietu „Fit for 55" należy spodziewać się dalszego pogorszenia poziomu uzależnienia energetycznego. Z drugiej strony obiektywnie trzeba przyznać, że są w Unii Europejskiej kraje z o wiele wyższym poziomem uzależnienia energetycznego. Z dużych gospodarek warto wymienić tu choćby Włochy z ponad 73-proc. wskaźnikiem, Niemcy z blisko 64-proc. poziomem czy Holandię z 68 proc. Szkopuł w tym, że są to wszystko kraje bogatsze niż Polska.

Z polskiego punktu widzenia problemem jest to, czy stać nas na coraz większy wpływ importu surowców energetycznych na bilans energetyczny kraju.