Zaproponowane zmiany to w istocie stymulacja fiskalna (choć niezbyt duża – część pracowników po likwidacji ulgi dla klasy średniej skorzysta w niewielkim stopniu z obniżki podatków) i w krótkim okresie są korzystne dla obywateli, mogą jednak zwiększyć i tak już spore problemy z inflacją. Trudno ocenić, czy to właśnie inflacja sprawia, że sytuacja budżetowa jest tak dobra, że rząd może sobie pozwolić na obniżkę podatków, czy raczej będziemy mieli do czynienia z dalszym zadłużaniem się przez państwo (widocznym i ukrytym).
W kontekście zapowiedzi dalszych podwyżek stóp procentowych razi także pogłębienie za sprawą tej „reformy do reformy" rozdźwięku między polityką fiskalną a monetarną.
Zastanawiające jest, dlaczego rząd wciąż odmawia prawa do odliczania składki zdrowotnej od podstawy opodatkowania dla wszystkich obywateli, podobnie jak to jest ze składką np. na ZUS, likwidując tym samym konieczność zapłacenia „podatku od podatku" (argumentu, że nie jest to podatek, tylko składka, wobec braku korzyści z płacenia wyższej „składki" oraz braku możliwości zwolnienia z jej płacenia nie można traktować poważnie). Rząd proponuje takie rozwiązanie dla prowadzących działalność gospodarczą, ale dla osób na etacie już nie. Nie wiadomo także, dlaczego zostaje utrzymane nierówne obciążenie składką zdrowotną – osoby na ryczałcie płacą dalej niską składkę, osoby prowadzące działalności niespełna 5 proc., a osoby na etacie – 9 proc. – nie widać tu żadnej logiki, dlaczego np. pracownik na etacie płaci 9 proc., a prowadzący jednoosobową działalność i świadczący tę samą usługę tej samej firmie – 4,9 proc. Jeśli już komuś zależy na progresji, to składka zdrowotna powinna być przynajmniej jednolita – albo jeszcze lepiej – wtopiona w skalę podatkową (dla wszystkich płacących) w postaci uwzględnienia w progach podatkowych.
Obecny system powoduje, że służbę zdrowia w większości finansują osoby na etacie, prowadzący działalność (ci faktycznie ją prowadzący, czy tylko „pro forma", stosując tę formę opodatkowania jako ucieczkę od płacenia progresywnych podatków) i „ryczałtowcy" składają się na ten system w mniejszym stopniu. Biorąc pod uwagę, że są dodatkowo uprzywilejowani jeśli chodzi o płacenie ZUS (składka ryczałtowa i uniezależniona od poziomu dochodów), pogłębia to tylko dysproporcje podatkowe.
W dalszym ciągu zmiany nie adresują problemu braku opodatkowania rolników zarówno jeśli chodzi o podatek dochodowy, jak i składki zdrowotne, a nie zapominajmy że to właśnie wieś okazała się największym beneficjentem wejścia Polski do UE i pora, aby także ten sektor zaczął wspomagać budżet czy służbę zdrowia.